Lidia Kazen, szefowa TTV: Jesteśmy stacją, która nie promuje indywidualistów
Telewizja TTV wprowadza nowości do jesiennej ramówki. W styczniu stacja świętuje 10. urodziny. - Od samego początku stawiamy na miks programowy. Jestem dumna, że ta różnorodność i tolerancja na inność jest przez widzów akceptowana - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Lidia Kazen, szefowa TTV, a od niedawna także dyrektor programowa Player.pl. Nam opowiada, czy powstanie kolejna edycja "Agenta", co nie podoba się jej rodzinie w TTV i jak chce zmienić Playera.
Co będzie największym hitem tej jesieni w TTV?
- Na przełomie października i listopada pokażemy nowy program "Rzeczy, których nie nauczył mnie ojciec". Bardzo bym chciała, aby był czarnym koniem naszej jesiennej ramówki. To klimatyczna produkcja, która dotyka ważnych tematów i dlatego to emocje w programie grają główną rolę. Wielu z nas ma niepozałatwiane kwestie z rodzicami, często brakuje czasu, a jeszcze częściej odwagi na dojrzałe zmierzenie się z tematem.
To program oparty na licencji?
- Tak, to format kupiony od kanadyjskiego dystrybutora Media Ranch. W pierwszym sezonie programu "Rzeczy, których nie nauczył mnie ojciec" zobaczymy Roberta Motykę ze swoim tatą Tadeuszem. Przekonamy się, jak można na trzy tygodnie całkowicie odciąć się od pracy i codziennych obowiązków, by przestawić się na jakościowy czas spędzony tylko z ojcem. Widzowie poznają Roberta od zupełnie innej strony.
Czemu Robert Motyka?
- Robert wyprowadził się od rodziców, gdy miał 15 lat i od tego czasu sporadycznie tam wracał. Dziś zdaje sobie sprawę, ile rzeczy go ominęło, czego nie miał okazji nauczyć się od taty. Dodatkowo obaj mają też niewyjaśnione sprawy między sobą. W tym wszystkim Robert jest komikiem, lubi się śmiać i bawić, jest otwartą osobą, co dodaje lekkości w odbiorze tego programu. Po zakończonych zdjęciach powiedział mi, że najtrudniejsze w tym projekcie było to, co uświadomił sobie po powrocie do domu. Zrozumiał, co może naprawić w relacjach ze swoim synem tu i teraz, a nie, gdy tak jak on, będzie po czterdziestce. Udział w programie dał mu czas na zastanowienie się, co jest w życiu najważniejsze.
Ojciec Roberta Motyki nie miał oporów, żeby wystąpić?
- Pan Tadeusz jest szalenie otwartym człowiekiem i był bardzo szczęśliwy, że na wiele dni będzie miał Roberta dla siebie. Nie bał się wystąpić w programie.
Ile będzie odcinków?
- Dziewięć, bo ta historia powinna mieć czas, aby się dobrze rozwinąć. Premierę wstępnie zaplanowaliśmy na początek listopada, ale możliwe, że ruszymy wcześniej w zależności od innych ramówek. Z pewnością znajdziemy najlepszy moment na premierę tego programu.
Zbliża się 10. rocznica uruchomienia TTV. Co jest waszą najmocniejszą stroną?
- Różnorodność. Od samego początku stawiamy na miks programowy. Z jednej strony pokazujemy program Przemka Kossakowskiego "Down The Road", którego bohaterami są osoby z zespołem Downa, a zupełnie inny ciężar gatunkowy niosą ze sobą "Królowe życie". Jest format "Rinke. Na krawędzi", gdzie pokazujemy ludzi w kryzysie bezdomności i "Gogglebox. Przed telewizorem", w którym bohaterowie oglądają telewizję i żywiołowo komentują to, co widzą na ekranie. To zupełnie różne bajki. Okazuje się, że ten miks przypadł widzom do gustu. Mogą się zabawić i zrelaksować, a jednocześnie zobaczyć coś, co ich poruszy do głębi. I to jest nasz wielki sukces, a ja jestem dumna, że ta różnorodność i tolerancja na inność jest przez widzów akceptowana.
Podczas prezentacji jesiennej ramówki mówiła pani, że TTV stawia na produkcje zupełnie inne niż to, co pokazuje widzom TVN.
- TTV jest tak sformatowane, aby dopełniać ofertę programową TVN Grupy Discovery. Nie możemy sobie pozwolić na to, by serwować te same formaty co telewizja publiczna, Polsat, czy TVN. Na newsy i publicystykę stawiamy w TVN24, wielka rozrywka to TVN, filmy i seriale to z kolei specjalność Siódemki. Są jeszcze kanały lifestylowe oraz factualowe, a TTV musi się odnaleźć gdzieś pomiędzy. Dlatego tak bardzo bazujemy na reality, a będąc bardziej precyzyjną, opatentowaliśmy coś, co nazywamy "komedią w stylu reality". Bo jak inaczej nazwać "Królowe życia"? Bohaterki tego programu nie grają, one naprawdę tak żyją, a sposób, w jaki się zachowują, jest czasem - delikatnie mówiąc - komediowy. Widzowie sięgają po ten program, żeby się zrelaksować i zobaczyć szalone pomysły Dagmary, Jacka czy Izy. "Gogglebox" także oglądamy po to, by odpocząć po ciężkim dniu, a jednocześnie dowiedzieć się czegoś o innych. Tak dobraliśmy uczestników tego show, by reprezentowali całą Polskę. Cały czas stawiamy na różnorodność. TTV jest stacją, która nie promuje indywidualistów. Formaty, które wprowadzamy, opowiadają o różnych społecznościach. Z jednej strony "Down the road", z drugiej "Królowe życie". Bardzo czekam na reakcje widzów, bo może ich zaskoczyć nowy program "Walk the line. Prosto do celu". Uczestnicy muszą przejść w linii prostej wyznaczoną trasą przez polskie miasteczka i wsie. W tym programie Polacy będą mogli zobaczyć siebie w różnych zabawnych sytuacjach.
TTV to telewizja dla ludzi spoza wielkich metropolii? Nie chcecie swoimi programami drażnić mieszkańców mniejszych miast i wsi?
- Sama pochodzę z małej miejscowości.
Skąd?
- Z Dobczyc. To sześciotysięczne miasteczko w Małopolsce. I też, tak jak Robert Motyka, w wieku 15 lat opuściłam rodzinny dom i wyjechałam do Krakowa. Mam liczną rodzinę, która rozsiana jest po całym kraju. Często wyjeżdżam, rozmawiam z ludźmi, bawię się z nimi. Chcemy tworzyć telewizję, która jest dla wszystkich. Mam poczucie, że zarówno widzowie z Warszawy, jak i Dobczyc znajdują w TTV coś dla siebie.
Pani rodzina ogląda TTV?
- Tak. Dzwonią do mnie i komentują. Mówią, co im się podoba, a co nie.
Co im się nie podoba?
- Że mamy dużo powtórek. Dostaje mi się za to przynajmniej raz w miesiącu.
Co im pani odpowiada?
- Żeby częściej oglądali TTV, to będziemy mieli więcej reklamodawców, czyli w efekcie będziemy mogli pozwolić sobie na więcej produkcji. Trudno nam konkurować z wielkimi show TVN-u czy Polsatu, bo jesteśmy stacją drugiego wyboru. W portfolio naszej grupy jest jeszcze Player.pl czy Siódemka, które ostatnio dynamicznie się rozwijają. My jesteśmy trochę na uboczu, ale wierzę, że przyjdzie moment, gdy zapewnimy widzom więcej premierowych pasm w daytimie. W tym sezonie startujemy z mocnymi nowościami o godz. 18. Pokażemy kolejny sezon "Usterki".
Szykujecie coś specjalnego na 10. urodziny?
- Jubileusz wypada 2 stycznia, a my na początek przyszłego roku będziemy mieć dla naszych widzów program niespodziankę. Więcej nie zdradzę.
To zapytam jeszcze o pani drugie telewizyjne dziecko. Właśnie ogłoszono, że została pani dyrektor programową Player.pl. Jak się czuje pani w nowej roli?
- Pełnię tę funkcję już od dłuższego czasu, ale komunikujemy to dopiero teraz. Dla mnie to fascynujące dotykać zupełnie innej materii. Jestem w grupie TVN ponad 20 lat. Przez pierwsze 10 lat pracowałam jako producent, reżyser, dziennikarz, realizator. Po tym czasie zostałam dyrektor programową telewizji TTV, a teraz - po kolejnych 10 latach - zostałam dyrektor programową Playera. Cieszę się, że Kasia Kieli i Edward Miszczak zaufali mi, bo Player jest naszą przyszłością. I musi mieć swoje programy, tożsamość i identyfikację. To jest mój cel. Na szczęście to się właśnie zaczyna dziać. "Prince Charming" jest mocnym formatem Player Original, który pobudza do myślenia, mimo że jest rozrywkowym programem. Chcę takimi małymi krokami budować tożsamość Playera. Szukamy nowych formatów, które są na tyle wyraziste, by rynek nas zauważył, a widzowie dostali coś zupełnie świeżego. Tak było w TTV i taką rolę mam teraz w Playerze. Musimy znaleźć takie formaty, które zbudują tożsamość Playera, a jednocześnie będą mocno osadzone w TVN Grupie Discovery.
"Prince Charming", czyli program, w którym mężczyzna szuka mężczyzny to właśnie przykład nowego formatu dotąd niepokazywanego w naszym kraju?
- Polska jest gotowa na to, by pokazać miłość dwóch mężczyzn. W naszym kraju żyje ponad 2 mln osób, które świadomie mówią o tym, że przynależą do społeczności LGBT+. Chcemy mieć program także dla nich. Chcę czuć, że żyjemy nadal w otwartym, tolerancyjnym kraju, w którym jest miejsce dla wszystkich, w tym dla gejów i lesbijek. Podobnie było z formatem "Down the road". Nikt wcześniej nie pochylił się nad społecznością osób z zespołem Downa, a takich ludzi są w naszym kraju tysiące. Daliśmy im program, a Polska ich pokochała, bo okazało się, że to są fantastyczni ludzie. Zadaniem mediów jest pokazywanie różnorodności.
"Prince Charming" miałby szansę na antenie TTV?
- Ten program ma szansę zaistnieć w każdej stacji. Oglądam ten format i jestem szczęśliwa, bo to smaczny, przyjemny i zaskakujący program. Nie powielamy w nim stereotypów. Jestem ciekawa, jak przyjmą go widzowie Playera.
Co chce pani zrobić jako szefowa programowa Playera?
- Rozwijać platformę. Chcemy tak ułożyć ofertę, by była komplementarna z innymi kanałami naszej Grupy. Player działa 24 godziny na dobę. Ta platforma ma tętnić życiem dla subskrybentów, którzy szukają u nas seriali, rozrywki, ekskluzywnego contentu, który zobaczą tylko u nas. Mam co robić.
Co było do tej pory hitem Playera?
- Przede wszystkim seriale. Pierwsze miejsce należy do serii "Chyłka". Ale chcemy poszerzać ofertę tak, by Player nie był znany tylko z seriali kryminalnych. Dlatego swoją premierę ma właśnie obyczajowy serial "Skazana" czy "Pajęczyna".
Czy Player stanie się platformą testową dla nowych formatów po to, by sprawdzić, czy przyjmą się w kolejnym sezonie w ramówce waszych telewizyjnych kanałów?
- Absolutnie nie. Żyjemy w czasach, które czasem są określane jako "Digital first". Player jest tak dużą platformą, że nie ma tu miejsca na próby i testy formatów pod kątem telewizji.
Czy stare sprawdzone formaty, które nie mają swojej kontynuacji, jak np. "Agent", mają szansę na nowe edycje w Playerze?
- TVN lubi czasem wracać do dobrych, mocnych formatów. Nie zdziwię się, jeśli "Agent" wróci do telewizji. Niechętnie bym jednak widziała taki format w ofercie Playera, bo mam wrażenie, że to już było i tamten format mocno przynależy do telewizji. Moim zadaniem jest znajdowanie takich formatów i takiej rozrywki, która wyjdzie poza linearną telewizję.
Dołącz do dyskusji: Lidia Kazen, szefowa TTV: Jesteśmy stacją, która nie promuje indywidualistów