Media piszą o niegrzecznych dzieciach i beznadziejnych matkach. „500 plus było impulsem”
Skupione na emocjach, pokazujące „niegrzeczne dzieci” i obwiniające matki, skąd moda na takie artykuły w portalach internetowych? – Od lat obserwujemy w mediach zjawisko publikowania treści, które polaryzują społeczeństwo. Jest to zapewne świadomy zabieg, który nastawiony jest na klikanie krzykliwych tytułów i chwytliwych nagłówków. Takim tematem są oczywiście dzieci, z prostego powodu – jedni je mają, inni nie. Wprowadzenie programu 500 plus było impulsem, który wyzwolił kolejny element dzielący społeczeństwo – pieniądze, dla tych którzy dzieci mają – mówi Wirtualnemedia.pl Agnieszka Krzyżak-Pitura, prezeska Fundacji Rodzic w mieście.
„Pokazali, jak wygląda restauracja po wizycie rodziny. Będzie zakaz wstępu dla dzieci”, czytamy w sierpniu 2016 roku w portalu Mamadu. Tekst powstał tak, jak wiele wtedy i znaczna większość dziś: ktoś, coś napisał w sieci, ktoś inny zdecydował, że to mocne i wywoła emocje. Poszło. Temat dotyczy komunikatu poznańskiej restauracji, która po bałaganie zostawionym przez rodzinę z dziećmi, zaprasza do siebie już tylko te powyżej 6 lat. I tu jest ten moment, w którym można powiedzieć klasyczne: „w sieci zawrzało”, a dziennikarz internetowy dodaje: „najlepiej”.
Pod dwoma udostępnieniami tekstu na Facebooku ponad 700 komentarzy:
„Psy się o wiele lepiej zachowują, bo dzieciaki są teraz rozpuszczone, a rodzice leniwi”.
„Za wychowanie i zachowanie dzieci odpowiadają rodzice, to rodziców trzeba zacząć wychowywać...”
„Wystarczy postawić koryto. Oczywiście przed lokalem”.
„Mam prawo do jedzenia w spokoju a nie przy biegających i krzyczących dzieciach. Takie jest moje prawo”
„Każda osoba była kiedyś dzieckiem. Dopóki nie uznamy, że dzieci to też ludzie, to będziemy dalej rozstrzygać takie «problemy»”.
Do publikacji na Facebooku dołączona jest sonda z pytaniem: „Restauracje bez dzieci – co myślicie o tym rozwiązaniu?” – za 74 proc., przeciw 26 proc. Głos oddaje 5869 osób. Tekst w mediach społecznościowych, z mniejszym sukcesem, redakcja udostępnia w kolejnych latach.
– Dziennikarze (zwłaszcza w sieci) są rozliczani głównie na podstawie statystyk, zatem liczą się lajki, przekazania, wyświetlenia. Im więcej szumu wokół tekstu, tym lepsze wyniki. Czasem za tym idą także wyższe wynagrodzenia lub premie. Stąd pogoń za tematami wywołującymi kontrowersje – mówi dla portalu Wirtualnemedia.pl prof. Adam Szynol z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Media piszą o niegrzecznych dzieciach
Zakaz poznańskiej restauracji staje się kanwą rozważań nad zaburzonym pojęciem wolności w Weekend.gazeta.pl w 2019 roku: „Chodzimy po ulicy bez koszulki, pozwalamy dzieciom biegać po restauracji. «Nie rozumiemy pojęcia wolności»”. Pod tekstem niemal 1,5 tys. komentarzy. Wśród nich: „Nie przeszkadza mi karmienie piersią. Ale uważam, że we wszystkich miastach, a zwłaszcza tych turystycznych powinny zostać utworzone strefy bez dzieci”.
W tym samym roku dziennikarze Wyborczej testują, jak restauracyjny zakaz wygląda w praktyce: „Idziemy z trzylatkami do restauracji i sprawdzamy, jak bezwzględny jest zakaz wstępu dla dzieci”. Kelnerka, odmawiając obsłużenia ojca z dziećmi, mówi: „Dzieci są czasem niegrzeczne. Jest o tym cały post na Facebooku, naprawdę mi przykro”. Pod facebookowym udostępnieniem niemal 1300 komentarzy (plus 160 w portalu). To jeden z najchętniej czytanych tekstów w Wyborcza.pl w 2019 roku.
Temat, również w tym samym roku, podejmuje portal Ddwloclawek.pl: „Bezdzietni włocławianie mają dość krzyczących i biegających «bachorów» w restauracjach. O co im chodzi?”
Kobieta.gazeta.pl w 2022 roku publikuje list: „Dziecko płakało przez cały lot. W końcu jedna kobieta nie wytrzymała i się odezwała”.
Na początku wakacji, w lipcu 2022 roku Trójmiasto.pl umieszcza w portalu list czytelnika: „Dziecko może wszystko czy są granice?”. Pan Wiktor pisze: „Nie ma nic gorszego podczas lata w Trójmieście niż rodziny turystów z dziećmi”. Pod listem niemal 600 opinii.
Kilka dni temu (29 kwietnia) portal Kobieta.onet.pl ponownie opublikował list pasażerki z września 2023 roku (nie wiadomo czy była to wtedy pierwsza publikacja treści): „Matka w pociągu nie mogła uspokoić dzieci. Zareagowali pasażerowie [LIST]”
Skąd ten trend na publikacje o niegrzecznych dzieciach i nieradzących sobie rodzicach? – To nie trend, tylko raczej społeczna odpowiedź wyrażająca niezgodę na określony rodzaj zachowania. Żyjemy w czasach, kiedy bardzo cenimy sobie wolność osobistą oraz spokój, przez co aktywność dzieci, hałas czy często niewłaściwe zachowanie mogą budzić sprzeciw. Stąd działania i postulaty próbujące to uregulować – wyjaśnia dla portalu Wirtualnemedia.pl dr Katarzyna Bąkowicz, medioznawczyni z Uniwersytetu SWPS.
– Dziennikarze starają się wczuwać w nastroje panujące w sieci. Gdy dostrzegli, że obecność dzieci w miejscach publicznych (restauracje, kina, urzędy, komunikacja) generuje emocje (częściej negatywne niż pozytywne), zaczęli swoje teksty tak budować, by to w nich wybrzmiało – wyjaśnia Szynol.
– Tego rodzaju publikacje bardzo często traktują opisywaną problematykę naskórkowo. Skupiają się tylko na pokazywaniu trudnych zachowań dzieci i reakcji dorosłych na te zachowania, nie starają się natomiast wniknąć głębiej, by spróbować poszukać przyczyn takich reakcji po obu stronach, odnosząc się do wiedzy psychologicznej czy pedagogicznej, której większość z odbiorców nie posiada – zwraca uwagę na pobieżne traktowanie tematu w rozmowie dla portalu Wirtualnemedia.pl dr Paulina Czarnek Wnuk, medioznawczyni z Uniwersytetu Łódzkiego.
Uprzedmiatawiamy dzieci w dyskursie publicznym
Medioznawczynie podkreślają, że media mogłyby przyczynić się do konstruktywnej rozmowy i pomóc w uregulowaniu sfery publicznej. – Musimy pamiętać, że pojęcie wolności jednostki jest bardzo złożone i różnie rozumiane. Fakty są nieme, a znaczenia nabiera to, w jaki sposób o nich opowiadamy. Zachowanie dzieci nie bierze się przecież znikąd, jest często lustrem zachowania nas, dorosłych i brak szerokiej perspektywy w widzeniu tego zjawiska powoduje, że wchodzimy w czcze dyskusje zamiast merytorycznej wymiany zdań. A potrzebujemy rozmowy o potrzebach, zarówno dzieci jak i rodziców, co pomogłoby nam uregulować sferę publiczną – mówi Bąkowicz.
Czarnek-Wnuk zaznacza, że szczególnie mainstreamowe media w dyskusji mogłyby odegrać swoją rolę. – W społeczeństwie pokutuje wiele stereotypów odnoszących się do najmłodszych i ich wychowania, pogłębione publikacje mogłyby przyczynić się – choćby po części – do ich zrozumienia i zanegowania. I choć we współczesnych mediach, szczególnie tych społecznościowych, coraz częściej można spotkać się z twórcami starającymi się obalać mity na temat rodzicielstwa, to nadal – w moim przekonaniu – mainstreamowe media, mają w tej kwestii sporo do zrobienia – podkreśla.
Dzieci dopiero od niedawna mają szansę na podmiotowe traktowanie (o tym, jak było jeszcze jakieś 100 lat temu można poczytać w książce „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” Joanny Kuciel-Frydryszak – choćby w rozdziale drugim: „Pasionka”), ale media tego nie ułatwiają. – Nader często zdarza się bowiem, jak w przytoczonych przykładach, uprzedmiotowienie dzieci, tymczasem powinnyśmy w dyskursie publicznym dążyć do ich upodmiotowienia, bo one same nie są w stanie o to zawalczyć. Z drugiej strony warto byłoby pokazać przyczyny takiego, a nie innego, stosunku dorosłych do zachowań dzieci, zarówno rodziców, ich opiekunów, jak i osób, które sprzeciwiają się obecności dzieci w miejscach publicznych. Na takie pogłębienie jednak wiele mediów się nie decyduje, na co może wpływać wiele względów m.in. tempo publikacyjne – Czarnek Wnuk.
„Niegrzeczne dzieci” - świadomy zabieg polaryzowania społeczeństwa
Agnieszka Krzyżak-Pitura, prezeska Fundacji Rodzic w mieście (autorka artykułów w Krytyce Politycznej: „Czy musimy wyżywać się na dzieciach?” i „Najlepszy prezent na Dzień Dziecka? Zacznijmy traktować dzieci poważnie”) mówi kategorycznie: – Od lat obserwujemy w mediach zjawisko publikowania treści, które polaryzują społeczeństwo. Jest to zapewne świadomy zabieg, który nastawiony jest na klikanie krzykliwych tytułów i chwytliwych nagłówków. Takim tematem są oczywiście dzieci, z prostego powodu – jedni je mają, inni nie. Wprowadzenie programu 500 plus [w kwietniu 2016 roku – przyp. J.D.] było impulsem, który wyzwolił kolejny element dzielący społeczeństwo – pieniądze, dla tych którzy dzieci mają. Internet ma swoją specyfikę i pozwala, niestety, bezkarnie obrażać innych, wypowiadać się na tematy, o których się nie ma pojęcia. Atakowanie rodziców z dziećmi, ale bądźmy szczerzy – zazwyczaj matek, jest łatwą formą wyładowania swojej frustracji. Dzieci nie mogą się bronić, a matki zazwyczaj są zbyt zajęte całą pracą związaną z dziećmi, że nie wchodzą w dyskusje – zaznacza.
– Temat dzieci wzbudza dużo emocji, głównie dlatego, że rzadko jest przedstawiany w zgodzie z rzeczywistością. Często przyjmuje skrajne wymiary, od lukrowego macierzyństwa po horror. Dlatego pojawiają się polaryzujące głosy, a społeczeństwo dzieli na przeciwników i zwolenników – podkreśla Bąkowicz.
Dziennikarka Na Temat napisze w marcu 2024 roku wprost: „Mam dość «nowoczesnych matek». Im więcej zna trendów, tym gorszy jej bombelek”. Zaznaczy też, że nie ma dzieci, i dobitnie podkreśli, że za niewłaściwe wychowanie dzieci odpowiadają matki.
– Dzieci i ich wychowanie, czy szerzej rodzicielstwo, to jedne z tych tematów, na których znaczna część społeczeństwa zdaje się „znać". Wiele osób daje sobie prawo do komentowania zachowań dzieci czy postępowania rodziców, stąd też – jak sądzę – media dostrzegają spory potencjał w poruszaniu takiej problematyki, ponieważ wywołuje ona spore zainteresowanie i niejednokrotnie mocno spolaryzowane dyskusje toczące się pod publikacjami. Znajduje to odzwierciedlenie nie tylko w liczbie wyświetleń, reakcji czy komentarzy do materiałów traktujących o dzieciach, ale także w popularności profili obecnych w mediach społecznościowych bazujących na sharentingu, czyli wykorzystujących w publikacjach wizerunek dzieci, instarodziców czy wreszcie blogów i portali parentingowych. W tych ostatnich teoretycznie powinniśmy spodziewać się treści bardziej wyspecjalizowanych, pogłębionych, ale i tam znaleźć można powierzchowne, clickbaitowe publikacje ukierunkowane na maksymalizację zysków kosztem jakości serwowanych treści – wyjaśnia Czarnek-Wnuk.
„Dzieci w pociągu zmorą pasażerów?”. Odwoływanie się do emocji, zamiast do faktów
W czerwcu 2023 roku o niegrzecznych dzieciach pisze Edziecko.pl: „Dzieci w pociągu zmorą pasażerów? «Kopią w fotele, przeskakują zagłówki, a rodzic olewka»”. W styczniu 2024 roku czytamy: „Poszła z dzieckiem do restauracji. Podała mu telefon i się zaczęło. «Słyszałam, jak ludzie nas obgadują»”
– W takich nastawionych na klikalność tytułach często widoczne jest odwoływanie się do emocji zamiast skupienia się na faktach, budowanie już na samym początku publikacji przeciwstawnych wizji świata opartych na odmiennych wartościach, co prowokuje do silnych reakcji i zajmowania określonego, jasno wyartykułowanego stanowiska – zaznacza Czarnek Wnuk.
Krzyżak-Pitura mówi, że nasza wiedza o dzieciach jest ograniczona, choćby z tego powodu, że nie wychowujemy się już w rodzinach wielopokoleniowych. I dawanie – w tej sytuacji – komuś rad jak ma wychowywać dziecko czy oczekiwanie, że 3-latek przesiedzi w fotelu wiele godzin podróży, są nieracjonalne. – Oczywiście, rodzice to też ludzie i są różni, tak jak każdy z nas. Dlatego wrzucanie do jednego worka wszystkich rodziców lub wszystkich dzieci jest mocno niesprawiedliwe i pozbawione empatii. Więcej korzyści całemu naszemu społeczeństwu przyniesie życzliwość i chęć pomocy lub zwyczajne, uprzejme zwrócenie uwagi na zachowanie, które nam przeszkadza, niż pisanie zjadliwych komentarzy i pozbawionych zrozumienia artykułów – podkreśla.
Katarzyna Bąkowicz zaznacza, że większość czytelników nie chce rozbudowanych treści. – Częściowo nadal jest grupa ludzi poszukujących rozbudowanych treści, jest ich jednak niewielu. Głównie konsumujemy treści szybko i niedokładnie, oczekując pobudzenia emocjonalnego i nakarmienia swojej ciekawości. A to nie wzbogaca nas w wiedzę, ponieważ same informacje jeszcze nią nie są – wyjaśnia.
– Co ciekawe, w wielu tego typu nagłówkach pojawia się odniesienie nie do realnego zdarzenia, ale do innych publikacji zaczerpniętych najczęściej z sieci, co wskazuje na silnie autotematyczny charakter współczesnych mediów, które skupiają się na samych sobie. I choć nadal są one pośrednikami, przekazicielami, to bardzo często wkraczają w tzw. sferę samoopisu. Wynika to bez wątpienia z pobudek autopromocyjnych, ale pokazuje też, jak znaczną rolę w życiu współczesnych społeczeństw odgrywają media i nie sposób pominąć w publikacjach tego, co dzieje się w nich samych, np. toczących się w nich dyskusji, oczywiście przy zachowaniu odpowiednich proporcji między autotematyzmem, a wątkami pozamedialnymi – Czarnek Wnuk.
Czy to nieodwracalny proces, że media przestały pokazywać życie, a prezentują emocje i to często "wyczytane" z internetowych wpisów? – To od nas zależy, co będzie odwracalne, jako konsumenci treści medialnych mamy wpływ na to co jest publikowane. Jeśli chcemy, aby w infosferze było więcej treści rzetelnych, powinniśmy je wspierać, również finansowo – podpowiada Bąkowicz.
Dołącz do dyskusji: Media piszą o niegrzecznych dzieciach i beznadziejnych matkach. „500 plus było impulsem”