Polityczne bąki
Polityczny bąk wypuszczany jest rano. Potem krąży i obija się przez rozgłośnie, portale internetowe, telewizje i dzienniki. Huczy od niego w sejmowych kuluarach. Przed mikrofonami puszą się politycy. Stacje i gazety mają gorącego newsa.
Polityczny bąk wypuszczany jest rano. Potem krąży i obija się przez rozgłośnie, portale internetowe, telewizje i dzienniki. Huczy od niego w sejmowych kuluarach. Przed mikrofonami puszą się politycy. Stacje i gazety mają gorącego newsa. Dziennikarze wierszówki. Tylko przeciętny Kowalski nic z tego nie rozumie. Ale to nieważne, bo przecież kolejny dzień przynosi kolejnego bąka.
Politycy kochają przeglądać się w telewizyjnym lusterku. Pamiętam dawne przedpołudniowe wejścia Kasi Kolendy do Wiadomości z Sejmu. Co tylko pojawiała się na żywo na ekranie natychmiast za jej plecami wyrastał jeden z posłów (nazwisko z litości przemilczę) i przez kilkanaście sekund uśmiechał się do wyborców. Początkowo wszyscy myśleli, że to przypadek. Potem sprawa przestała być zabawna i zakończyło się reportmendą dla wielbiciela Wiadomości oraz taktycznymi zmianami ustawienia kamer przed wejściami na żywo. Co ciekawe występy zza pleców nie przedłużyły posłowi biletu na Wiejską w kolejnej kadencji.
Ale nikogo to niczego nie nauczyło. Do dziś milczące stanie za plecami lidera jakiejś partii zdaniem wielu parlamentarzystów określa ich pozycję polityczną. Ci najwierniejsi są najbliżej. Bo im bliżej „gadajacej głowy” tym większa szansa na migawkę w telewizyjnej porze najwyższej oglądalności. A przecież zgodnie z arabską mądrością „milczący głupiec niczym się nie różni od milczącego mędrca”.
Sęk w tym, że tych milczących jest niewielu. Reszta zaraz biegnie do dziennikarzy i „puszcza bąki”, by potem przez kilkanaście godzin błyszczeć w świetle kamer bądź zaskarbić sobie dozgonną przyjaźń i wdzięczność żurnalistów. W ten sposób staliśmy się obok Bangladeszu jedynym krajem świata gdzie gazety drukują tajne akta, notatki dyplomatyczne cytują telewizje, listę szpiegów można znaleźć w internecie a ustalenia zza zamkniętych drzwi docierają do mediów szybciej niż politycy zdążą je otworzyć.
Ale politykom ciągle mało. Zawłaszczają coraz więcej czasu antenowego a konferencje prasowe z ich udziałem stały się stałym punktem telewizyjnych ramówek. Kiedyś w tygodniu zdarzały się trzy – cztery. Dziś - tyle jest dziennie. Prawica dokopuje liberałom. Liberałowie prawicy. Tamtych opluwa lewica a wszystkich kopią po kostkach ludowcy. Albo odwrotnie. I tak na okrągło, od zmierzchu do świtu. Do tego politycy uczestniczą w sukcesach sportowców, narodowych tragediach i sukcesach, otwarciach, zamknięciach – we wszystkim. Rano jemy z nimi śniadanie, po południu obiad a wieczorem słuchamy jak w telewizyjnych i radiowych programach politycy tłumaczą słowa polityków na temat polityków. Kiedyś na wszystkim znał się tylko poseł – komandos Dziewulski. Dziś każdy czuje się Leonardo da Vincim i ma skuteczne rozwiązania wszystkich problemów. Opowiada o nich mediom 24 godziny na dobę.
Każdy „polityczny bąk” natychmiast jest nagłaśniany za pośrednictwem ścigających się stacji telewizyjnych TVN24 i TVP3 czy rozgłośni radiowych. Na dodatek przekaz jest „na żywo”, więc dziennikarze służą głównie jako stojaki do mikrofonów. Ostatnim pomysłem polityków jest „konferencja bez możliwości zadawania pytań”, co jest kolejnym etapem wodzenia mediów za nos. Bo dziennikarze zmuszeni samonapędzajacą się walką o szybkość przekazu zapominają, że słowa muszą mieć jeszcze sens, a każda informacja - potwierdzenie w innych źródłach. Bo inaczej papież umiera na antenie jednej ze stacji 4 razy a minister Gilowska dostaje dymisję ale tylko w wyobraźni radiowego reportera.
Co gorsza rozochoconych swoimi telewizyjnymi wystąpieniami polityków nie sposób okiełznać. Kiedy TVP3 w czasie obrad Sejmu przerwała transmisję by na żywo pokazać ogłoszenie wyroku sądu lustracyjnego w sprawie minister Gilowskiej posłowie wstrzymali obrady aż do wznowienia przekazu. Podobnie było wcześniej, gdy obrady były przerywane krótkimi Kurierami o wpół do pełnej. Posłanka Gilowska zrobiła taką awanturę, gdy nadawany wówczas Kurier „wyciął” 5 minut jej wystąpienia, że wejścia informacji zlikwidowano. W ich miejsce pojawiło się novum telewizyjne na skalę światową, czyli tzw. „Kurier graficzny”. Novum, bo mogą go oglądać tylko potwór z Loch Ness i najbardziej poszkodowani w katastrofie Czarnobyla. Reszta, dysponująca tylko jedną parą oczu, nie jest w stanie czytać z trzech okienek jednocześnie. Polityków jest tak dużo w mediach, że coraz mniej czasu mają na to, do czego zostali powołani – służbę ludziom i rozwiązywanie problemów. I jakby żałując, że nie mogą być w kilku miejscach równocześnie na okładki gazet i ekrany telewizorów wpychają juz całe rodziny.
A przecież im mniej polityki tym lepiej. Nie od dziś wiadomo, że ludzie się denerwują oglądając polityków. Że im ktoś więcej milczy - tym wyższe ma notowania w sondażach.
Że niejednokrotnie obrady Sejmu to festiwal dukania bez ładu i składu. Festiwal, w którym uczestniczy kilku jedynie posłów przeglądających gazety. I nawet wtedy ziewają.
Zdumiewająca jest jeszcze jedna sprawa. Gdy gasną telewizyjne kamery kończą się też awantury przy mównicy. Krasomówców zastępują sejmowi rzemieślnicy. I ci popychają ustawowy wózek. Jest rzeczowo i spokojnie. Dlatego gdy szefowie TVP mówią o stworzeniu kanału parlamentarnego - ja idę jeszcze dalej. Może w ogóle zrezygnować z transmisji Sejmu? Może zamiast wypuszczać polityczne bąki – ignorować je? Może zamiast ciągnąć polityków od rana do wieczora przed kamery i mikrofony dać im czas na prawdziwą pracę? Dla dobra Polski.
Zapraszam do dyskusji na moim blogu!!!
http://wirtualnemedia.pl/blog/index.php?/authors/36-Slawomir-Siezieniewski/
Dołącz do dyskusji: Polityczne bąki