Recenzje kinowe: 16 przecznic, Strażnik
W skali od jednej do sześciu gwiazdek ocenia Robert Patoleta.
16 PRZECZNIC ***
O tym, jak zmęczony życiem policjant staje na wysokości zadania i ratuje życie ciemnoskórego świadka pogrążając przy tym swoich skorumpowanych kolegów.
Jack Mosley (Bruce Willis) marzy tylko o tym, aby po 48-godzinnej służbie wyspać się i wypić coś mocniejszego. W ostatniej chwili przełożeni dają mu dodatkowe zadanie. Trzeba przewieźć aresztanta (Mos Def) na rozprawę do sądu. Chłopak jest drobnym złodziejaszkiem mającym zeznawać jako świadek zabójstwa. Okazuje się wyjątkowo gadatliwy i upierdliwy, ale akcja powinna być rutynowa i szybka. Jack nie podejrzewa jednak, że ktoś czyha na życie jego podopiecznego. Wkrótce sytuacja zmienia się całkowicie. Ścigany przez policję musi w ciągu godziny przebyć 16 ulic, aby doprowadzić świadka do sądu.
W tym typowym „sensacyjniaku” kończącym się obowiązkowym happy endem uwagę zwraca jedynie udana rola rapera Mos Defa. Dla Willisa, gwiazdora filmów akcji, występ w „16 przecznicach” to bułka z masłem. Jego przemiana ze zniszczonego alkoholem starzejącego się funkcyjnego w obrońcę niewinnego złodziejaszka i słusznych spraw nie grzeje, nie ziębi, ani nie robi większego wrażenia. Nie przeszkadza to hollywoodzkim producentom, którzy szykują już sequel filmu.
STRAŻNIK ***
Udając pozory autentyczności, zaserwowano śmieszną historyjkę o skutkach romansu ochroniarza i żony prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Pete Garrison (Michael Douglas) jest zasłużonym, ale niedocenionym agentem Secret Service, który na początku lat 80 ocalił życie prezydentowi Reaganowi. Sumiennie wykonuje swoje obowiązki. Może poza jednym – wdał się w gorący romans z pierwszą damą (Kim Basinger). Sprawa może się wydać, bo w związku z zabójstwem jednego z agentów, wszyscy mają zostać poddani badaniu na wykrywaczu kłamstw. Do tego dochodzą podejrzenia, że planowany jest zamach na prezydenta, a zdrajcą jest osoba z Secret Service. Na domiar złego, Garrison dostaje zdjęcia zrobione z ukrycia na których widnieje w czułych objęciach z prezydentową. Ktoś chce go wrobić. Jego sprawą zajmuje się perfekcyjny David Breckinbridge (Kiefer Sutherland) z pomocą nowej nadgorliwej agentki Jill Marin (Eva Longoria).
Z początku poznajemy drobiazgową pracę Secret Service. Przy zaangażowaniu takiej ilości świetnie wyszkolonych ludzi wyposażonych w nowoczesne zdobycze techniki oraz zasób odpowiedniej wiedzy i umiejętności, prezydentowi i jego małżonce nie powinien spaść włos z głowy. Potem jednak jest coraz zabawniej, bo akcja staje się coraz bardziej niewiarygodna. A najbardziej niewiarygodny jest podstarzały Douglas, który ledwo co się porusza i trzej agenci dawnego KGB, którzy podczas szczytu G8 próbują unicestwić prezydenta USA. W obliczu ciągłej groźby prawdziwych ataków terrorystycznych, film jest po prostu żałosny.
Dołącz do dyskusji: Recenzje kinowe: 16 przecznic, Strażnik