SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Sławomir Jastrzębowski: Pokazałem prawdę

"Super Express" w piątkowym wydaniu przeprosił Patrycję Kotecką,byłą wiceszefową AI TVP za publikację jej półnagiego zdjęcia.Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny "SE" nie zamierza jednakzaprzestać publikowania zdjęć, za które mógłby zostać pozwany. -Misją dziennikarzy jest pokazywanie czytelnikom prawdy. I "SuperExpress" to robi - podkreśla w rozmowie z portalemWirtualnemedia.pl.

W październiku br. Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł, żepublikacja zdjęcia, na którym znajdowała się półnaga PatrycjaKotecka, narusza jej dobra osobiste. Zdjęcie zostało wykonane 13lat temu, kiedy to Kotecka wzięła udział w sesji fotograficznej wramach akcji profilaktyki raka piersi. "Super Express" (MuratorS.A.) miał przeprosić byłą wiceszofową AI TVP i wypłacićodszkodowanie w wysokości 60 tys. zł.

Po tym wyroku w przesłanym mediom oświadczeniu PatrycjaKotecka stwierdziła: "Mam nadzieję, że przegrany processkłoni kierownictw "SE" do refleksji, że branie udziału w nagonce iużywanie do tego tak obrzydliwych i nikczemnych metod rujnujereputację gazety". Nadzieje Koteckiej wydają się być jednak płonne,gdyż Sławomir Jastrzębowski nie zamierza zaprzestać publikacjipodobnych zdjęć, a z wyrokiem się nie zgadza i twierdzi, że niezłamał prawa, bo zdjęcie zostało legalnie kupione. - Widziało jemnóstwo dziennikarzy, bo było ogólnie dostępne do obejrzenia nastronach znanej agencji. Sąd swoim wyrokiem pośrednio uznał więc,że dziennikarze mogli je oglądać, a czytelnicy nie. Pachnie tojakimś niekonstytucyjnym podziałem obywateli na dwie grupy - mówiJastrzębowski. Dodaje, że nie może odpowiadać za to jak czytelnicyinterpretują zdjęcia publikowane na łamach "SE". - W wolnym krajuczytelnik powinien mieć prawo do swobodnej interpretacji -tłumaczy.

Tabloid kierowany przez Jastrzębowskiego w ostatnimokresie przegrał już kilka procesów z celebrytami.Aktualnie toczy się m.in. proces wytoczony gazecie przez DanielaOlbrychskiego, którego zdjęcie z kieliszkiem wina opublikował "SE"po tym jak aktor zapewniał, że nie będzie pił alkoholu. - Jeśli goprzegramy, będzie to informacja dla wszystkich mediów, że wstosunku do celebryty nie działa zasada "sprawdzam", a mydziennikarze możemy pisać tylko głupoty, które oni sami o sobiemówią. Przecież to jest chore, to jest totalne zamykanie ustdziennikarzom - oburza się Sławomir Jastrzębowski.



Robert Stępowski: Komentując wyrok sądu w sprawie zPatrycją Kotecką powiedział Pan, że traktuje go jako swoistegorodzaju atak na wolność słowa. Tak właśnie należy rozumieć Panastwierdzenie, czy jest to nadinterpretacja Pana słów?
Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny "SuperExpressu":
Uważam, że media powinny pokazywać prawdę i tojest nadrzędne kryterium. Ja właśnie tę prawdę pokazałem.Opublikowaliśmy legalnie kupione zdjęcie od legalnie funkcjonującejagencji. Zdjęcie osoby zajmującej bardzo ważne stanowisko wpublicznej telewizji i życiowej partnerki prominentnego polityka.Zdjęcie zostało zrobione za jej wiedzą i zgodą. To jak zostało onoodebrane i zinterpretowane jest zupełnie inną kwestią. Moim zdaniemnie opowiada się muzyki i zdjęć. One się same opowiadają. Sąd uznałinaczej, sąd uznał, że brak kontekstu przy publikacji przez naszdjęcia był naruszeniem dóbr modelki.
Pani Kotecka mogła też inaczej zareagować. Wystarczyło powiedzieć,że jest to przeszłość, że zdjęcie zostało wykonane na potrzebykonkretnej akcji i tyle. Natomiast fakt jest faktem. Mając 17 latpracując dla agencji modelek pozwoliła zrobić sobie takie zdjęcie.Widziało je mnóstwo dziennikarzy, bo było ogólnie dostępne doobejrzenia na stronach znanej agencji. Sąd swoim wyrokiem pośredniouznał więc, że dziennikarze mogli je oglądać, a czytelnicy nie.Pachnie to jakimś niekonstytucyjnym podziałem obywateli na dwiegrupy.

Z wyrokiem się Pan nie zgadza, ale będzie onwykonany?
Tak. W miniony piątek opublikowaliśmy przeprosiny, a odpowiedniekwoty wydawnictwo wypłaci zarówno Pani Koteckiej, jak i zostaną oneprzekazane na cele charytatywne. Mimo to chciałbym, by w takichsytuacjach sąd nie mówił o naruszeniu dóbr osobistych. Dużo lepiejbyłoby, gdyby nakazano nam zapłacić osobie znajdującej się na tymzdjęciu stawkę taką jaką płaci się modelce - 1-2 tys. zł.

Czy tego typu wyroki nie sprawią, że Pan i inniredaktorzy naczelni, kilka razy zastanowicie się czy wartopublikować podobne zdjęcia i ewentualnie narazić się naproces?
My już się nad tym zastanawiamy obserwując wjaki sposób sądy interpretują Prawo Prasowe. Ta interpretacjaoczywiście za każdym razem jest nieco inna, ale niestety corazczęściej niekorzystna dla wydawcy i opinii publicznej. A ja sięzastanawiam o naruszeniu jakich dóbr osobistych rozmawiamy? Kiedypolska celebrytka, tak jak np. pani Małgorzata Kożuchowska,pokazuje nagie piersi na zagranicznej plaży, polscy turyści robiąjej zdjęcia - wszystko jest dobrze i nikt nie robi z tego problemu.Jednak kiedy ja je publikuję, sprawa trafia do sądu. Przecież janie wysyłam fotoreportera, który wdziera się siłą do czyjejśsypialni lub pod prysznic. Jeśli ktoś się rozbiera w miejscupublicznym, musi się liczyć, z tym że ktoś go zobaczy, że ktośzrobi mu zdjęcie i że zostaną one opublikowane w internecie lubgazecie. To tak jakby polskie sądy kierowały się dziwną maksymą:nie wolno pokazywać tego, co ludzie widzą w publicznych miejscach.Przecież to zwykła cenzura.

Zrezygnował Pan z publikacji jakiegoś zdjęcia w obawieprzed procesem?
Ktoś mi kiedyś zarzucał, że kiedy robi się tabloid, to przegraneprocesy są wkalkulowane w koszty. Chcę wyraźnie powiedzieć, że taknie jest. Ja nie chcę przegrywać procesów! To nie jest miłe iwiadomo jak wpływa na kondycję finansową firmy, szczególnie, że zwieloma z tych wyroków ja osobiście się nie zgadzam. Kobiety zagranicą rozbierają się częściej niż w Polsce, w tym nasze gwiazdy.Ja nie oceniam, czy to dobrze, czy źle. Ja tylko uważam, że nasiczytelnicy powinni mieć możliwość zobaczenia takiego obyczajowegoobrazka. My rejestrujemy niezwykle istotną prawdziwą zmianęobyczajową. Niestety sąd twierdzi inaczej. Przecież w tekstach oSteczkowskiej, czy Kożuchowskiej nie było treści, które godziły wich dobre imię. Wręcz przeciwnie, one były pozytywne. Nie mogęnatomiast odpowiadać za sposób interpretacji zdjęć. To sprawaindywidualna każdego odbiorcy. W wolnym kraju czytelnik powinienmieć prawo do swobodnej interpretacji.

Może trzeba te kwestie w jakiś jasny sposób kiedyśsprecyzować w Prawie Prasowym?
To nie będzie takie łatwe. Katalog spraw, o których rozmawiamy jestnaprawdę szeroki i cały czas otwarty. Teraz np. proces wytoczył namDaniel Olbrychski. Po śmierci Jana Pawła II powiedział oficjalnie,że zdiagnozowano u niego alkoholizm i że w związku ze śmierciąpapieża przestaje pić, że zostaje abstynentem. Jakiś czas późniejzrobiliśmy mu zdjęcie, kiedy w towarzystwie żony w restauracji pijejednak kieliszek wina. Oczywiście alkoholik nie może sobie pozwolićna "kontrolowane picie" - zresztą w wielu wywiadach mówił o tym, żecałkowicie przestaje pić. Za publikację tego zdjęcia Olbrychskiwytoczył proces "SE". Jeśli go przegramy, będzie to informacja dlawszystkich mediów, że w stosunku do celebryty nie działa zasada"sprawdzam", a my dziennikarze możemy pisać tylko głupoty, któreoni sami o sobie mówią. Przecież to jest chore, to jest totalnezamykanie ust dziennikarzom.

Czy to nie prowadzi do nieco absurdalnej sytuacji, zktórej mogłoby wynikać, że kiedy o celebrytach pisze się dobrze -to nie ma procesów, a jeśli pokazuje się ich w sytuacjachuznawanych za niestosowne, to gazeta musi liczyć się zprocesem?
Celebryci bardzo często kreują rzeczywistość i wprowadzajączytelników w błąd. Przykład? Znana spikerka w jednym z kobiecychczasopism pokazywała swój piękny dom i jego gustowne wnętrze. Takprzynajmniej sądził każdy czytelnik, który obejrzał materiał.Dopiero podczas rozprawy sądowej przeciwko mnie dowiedziałem się,że to była totalna fikcja. To nie był jej dom. Wszystko byłozaaranżowane. A przecież ludzie z pewnością kupowali magazyn międzyinnymi dlatego, żeby zobaczyć jak mieszka znana z telewizji pani.Jakie ma meble, psy i krany. Tu media według celebrytów mogą kłamaći pokazywać czytelnikowi nieprawdziwą rzeczywistość. Według sądówto jest w porządku. Jeśli jednak my publikujemy zdjęcie, na którymta sama pani naprawdę jest na autentycznej plaży i to ubrana, toląduję w sądzie. Misją dziennikarzy jest pokazywanie czytelnikomprawdy. I "Super Express" to robi.

W takiej sytuacji może i oszukani czytelnicy mogliby złożyćpozew przeciw takiemu celebrycie oraz gazecie, która materiałopublikowała?
Prawdopodobnie tak mogliby postąpić oszukani czytelnicy. Zresztą jajako czytelnik, także mógłbym pozywać celebrytów oraz innychwydawców.

Po którymkolwiek przegranym procesie został Pan wezwanyprzez swoich przełożonych na "dywanik"?
My nie mamy wbudżecie zarezerwowanych pieniędzy na wypłatę odszkodowań z tytułuprzegranych procesów. Zawsze kiedy chcę opublikować jakiś materiało podwyższonym ryzyku, rozmawiam z przedstawicielem zarządu oewentualnych konsekwencjach, czasie jaki może trwać proces w takiejsprawie oraz orzeczeniach, które zapadły w tego typu sprawach.Podkreślam, że jeszcze nigdy nie zostałem pochwalony przez zarządza niekorzystny dla nas wyrok. I raczej się nie spodziewam.
Wielu osobom wydaje się, że kiedy my publikujemy zdjęcia paparazzijakiejś gwiazdy na przykład roznegliżowanej, to rośnie nam sprzedażi zyski, więc stać nas na wypłatę wysokiego odszkodowania. To mit.Bardzo często zdarza się, że sprzedaż z nagą celebrytką na"jedynce" powoduje, że bardzo spada nam sprzedaż. Bo ludzie jej nielubią. Gdyby dana osoba o tym wiedziała, to zapewne byłaby to dlaniej potężna trauma, że ludzie nie chcą jej oglądać w ubraniu lubbez. Nie będę się znęcał i nie podam nazwisk.

SławomirJastrzębowski150Wspomniał Pan ospadkach sprzedaży, w przypadku nie cieszącej się dużąpopularnością "gwiazdy" na jedynce. Czytelnictwo gazet generalniespada - tabloidy radzą sobie w tej sytuacji i tak całkiemdobrze.
Rzeczywiście wyniki po trzech kwartałach mówią, że "SuperExpressowi" sprzedaż spadła najmniej na całym ogólnopolskim rynku.Wcale nie uważam, że nadszedł kres papierowych gazet, że wyprze nasinternet i inne technologiczne nowinki. Dzisiejsi 30, 40,50-latkowie mają nawyk kupowania gazet i choć oni równieżkorzystają już z internetu to dla większości gazeta musi byćdrukowana i pachnieć farbą. Sam tak mam. Nieco gorzej jest znastolatkami, którzy prasy raczej nie czytają.

Więc za 10-20 lat pojawi się problem, kiedy dzisiejsinastolatkowie będą mieli po 30 lat i nie nabędą nawyku kupowaniagazet.
Tak. Wtedy prasa będzie przeżywać prawdziwykryzys, ale nie nastąpi to na pewno w ciągu 3-5 lat. Teraz mamyczas na wyrobienie tego nawyku w młodych ludziach.

Niedawno Infor Biznes wygrał sprawę o nielegalnekopiowanie treści i otrzyma pokaźne odszkodowanie. Państwa kontenttakże jest kopiowany przez inne serwisy?
Tak. To jest czyste łobuzerstwo. Ja muszę zapłacić dziennikarzowi ifotoreporterowi za przygotowanie materiału, a ktoś to sobie bierzeza darmo i zarabia na tym.

Przygotowujecie pozwy przeciw takim nieuczciwymwydawcom?
Nasi prawnicy są w trakcie zbierania materiałów i rozmów z nimi.Jeśli nie uda się załatwić sprawy polubownie, to zapewne skierujemywnioski do sądu.

W która stronę, Pana zdaniem, musi iść "SE" oraz stronainternetowa www.se.pl by sięrozwijać?
Moim zdaniem kierunek zmian jest oczywisty i jeden dla wszystkichwydawców. Ci, którzy chcą się rozwijać, będą musieli spójniepracować na wspólny sukces. Jeden zespół będzie musiał wytwarzaćmateriał do gazety, internetu i na telefony komórkowe. Taki modelzaczyna już u nas funkcjonować. Redakcje tradycyjna i on-line będądziałały wspólnie. Zrobiliśmy już pierwsze kroki. Myślę, że corazwięcej redakcji będzie właśnie takimi fabrykami kontentu.

Czyli już nie ma miejsca na prawdziwe dziennikarstwo?Będą zarabiać tylko Ci, którzy są wstanie więcej i szybciejmateriałów "wyprodukować"?
Nie. Prawdziwedziennikarstwo nie zniknie. Będzie miejsce na reportaż napisanypięknym, literackim językiem i dobry wywiad. Nie wiem gdzieznajdzie się miejsce na takie obszerne wypowiedzi. Może będą toblogi lub książki - nie wiem. Wiem jednak, że ludzie cały czas będączuli potrzebę przeczytania czegoś głębokiego i wartościowego. Od"Super Expressu" dostają świat w wysokokalorycznej pigułce.

Dołącz do dyskusji: Sławomir Jastrzębowski: Pokazałem prawdę

1 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
izabel7
Sławomir Jastrzębowsk-to zwykły kłamczuch i krwiopijca.Nie posiada żadnych zasad- nie ma dla niego żadnego "świętego " tematu,liczy się przede wszystkim kasa...
odpowiedź