Przekleństwo spoilerów, czyli czego boją się widzowie seriali?
Czym jest dzisiaj spoiler? Strach przed niechcianymi informacjami dotyczącymi nieoglądanego jeszcze serialu stał się większy w epoce binge-watchingu i udostępniania całych sezonów jednego dnia przez platformy takie jak Netflix. Czy jednak widzowie nie są zbyt przewrażliwieni, obawiając się nawet informacji o faktach historycznych, które są powszechnie znane? Jak radzić sobie w czasie nadmiaru serialowych bodźców?
Spoiler, czyli każda niepożądana informacja psująca nam przyjemność z oglądania serialu to dzisiaj zjawisko powszechne. Trudno przed nim uciec i trudno się przed nim bronić. Wystarczy wspomnieć to, co działo się w czasie emisji kluczowych odcinków „Gry o Tron”, albo w ostatnich tygodniach gdy emitowane są odcinki finałowego sezonu „Sukcesji”. Każdy, kto nie jest na bieżąco, musi wystrzegać się recenzji, podsumowań, tweetów, wpisów na FB i zdjęć na Instagramie. Oznacza to banicję ze świata mediów społecznościowych, a i tak najprawdopodobniej gdzieś natkniemy się na informacje, przed którymi uciekamy. Czym innym jednak jest unikanie relacji z ostatniego odcinka, a czym innym obrażanie na to, że zwiastun nowego serialu zdradza zbyt wiele, zwłaszcza jeśli są to fakty powszechnie znane (jak np. szczegóły zdarzeń w produkcji z gatunku true crime). Jako widzowie często się oburzamy i irytujemy, a mimo to problem spoilerów wciąż nie został rozstrzygnięty.
Ucieczka przed spoilerami
Zapytaliśmy kulturoznawcę doktora Dawida Junke, czy jest szansa, że spoiler zniknie z mediów społecznościowych i znajdzie systemowe rozwiązanie.
- Jeśli widz jest wystarczająco wyczulony, to rzeczywiście niemal każda informacja będzie dla niego spoilerem. Choć niektóre portale i media społecznościowe korzystają już z funkcjonalności do selektywnego wyświetlania treści (takich jak np. znacznik „spoiler” w markdownie platformy Reddit), to widzę tu duże pole do zmian. Wobec imponująco szybkiego rozwoju oprogramowania opartego na uczeniu maszynowym, a zwłaszcza modelu GPT, wyobrażam sobie wprowadzenie – na przykład w postaci wtyczki do przeglądarki i aplikacji mediów społecznościowych – funkcjonalności automatyzującej ostrzeżenia przed spoilerami na podstawie analizy treści i oferującej możliwość powiązania z profilami w serwisach streamingowych czy tzw. trackerach treści (np. trakt.tv). Dzięki takiemu rozwiązaniu czytelnicy wystrzegający się spoilerów mogliby ustawić czułość filtrowania treści i otrzymywać spersonalizowane wersje artykułów, które odnosiłby się tylko do wydarzeń przedstawionych w obejrzanych dotąd przez użytkownika odcinkach. Dopóki jednak nie doczekamy się takich rozwiązań, przeciwnicy spoilerów muszą wystrzegać się niektórych źródeł informacji, a w ekstremalnych przypadkach nawet ograniczać swoją aktywność w mediach społecznościowych w okolicach premier nowych odcinków czy sezonów - wyjaśnia badacz.
Skoro więc rozwiązania dające wolność od spoilerów, to pieśń przyszłości, jak sobie z nimi radzić na co dzień gdy nie sposób uniknąć potężnych dawek informacji nawet w serwisach, gdzie nie spodziewamy się natknąć na informacje dotyczące konkretnego serialu. Czy jednak nie przesadzamy, nazywając każdy szczegół fabularny spoilerem?
- Spoilery to temat skomplikowany i niemożliwy do rozstrzygnięcia. Z definicji, bo spoiler to coś, co może popsuć odbiór danej fabuły. Tylko że ocena, co to dokładnie może być, będzie różna dla każdej osoby. Mamy więc ludzi wyczulonych na każdą wzmiankę o fabule, choćby było to coś, co sami twórcy w trailerze wałkują od prawej do lewej. Ale cóż... to internet. W internecie zawsze ktoś jest na coś zły. Z perspektywy recenzenta i publicysty, przyjmuję złotą zasadę, że nie zdradzam niczego, czego twórcy sami nie zaprezentowali w oficjalnych materiałach. Jeżeli zaś planuję zdradzić, choćby w szerszym omówieniu, to albo publikuję takowe już jakiś czas po premierze dzieła, albo oznaczam możliwy spoiler. Tylko tyle, i aż tyle. A w internecie i tak znajdą się tacy, którzy wejdą w tekst obwarowany z prawej i lewej napisem SPOILER, i będą marudzić, że ujawniono im spoilery - w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl mówi redaktor i konsultant scenariuszowy, Marcin Zwierzchowski.
Wielbiciele spoilerów
Nie wszyscy jednak boją się spoilerów. Niektórzy wręcz ich poszukują. Z czego to wynika? - Istnieją zwolennicy spoilerów, którym współczesny krajobraz medialny daje duże pole do popisu. Wokół blogów/profili dostarczających spoilery jeszcze przed premierą nowych sezonów na podstawie doniesień z planu tworzą się niejednokrotnie żywotne społeczności, które odgrywają ważną rolę w fandomie. Dla medio- i kulturoznawców właśnie ten integracyjny wymiar spoilerów wydaje się najistotniejszy. Zmiana nastawienia do spoilerów wśród publiczności wskazuje też na nasze podejście do narracji – przyjemność płynąca z oglądania nastrojowego serialu obyczajowego różni się bowiem od śledzenia z zapartym tchem opowieści opartej na zaskakujących zwrotach fabularnych; większość widzów bardziej rozzłości zdradzenie informacji o kluczowym elemencie produkcji drugiego rodzaju – stwierdza dr Dawid Junke.
Czy nie przesadzamy czasem tropiąc wszędzie potencjalne spoilery nawet jeśli są to fakty powszechnie znane? - Szum wokół spoilerów ma dwa oblicza. Z jednej strony nakręcają go sami producenci, w jakiś dziwny sposób wyczuleni na punkcie wszystkiego, co może być spoilerem. Sam byłem kiedyś poproszony o usunięcie jednego z pytań w wywiadzie, bo odpowiedź aktora była „spoilerowa”. Cóż, rozmowa dotyczyła adaptacji książki sprzed ponad 30 lat i wątku z tejże publikacji... Z drugiej strony jednak, spoilery to faktyczny problem, zwłaszcza gdy mamy różne tempa oglądania choćby seriali - trudno korzystać z internetu na drugi dzień po premierze nowego odcinka „The Last of Us”, bo zawsze znajdzie się jakiś głupek, który obejrzał go o 3:00 w nocy i od rana spamuje internet informacjami o fabule – podsumowuje Marcin Zwierzchowski.