Tomasz Piątek prawomocnie wygrał z wydawcą „Wprost”
Tomasz Piątek wygrał w apelacji proces z wydawcą „Wprost” i „Do Rzeczy”, PMPG Polskie Media SA. Chodziło o to, że Piątek w książce przedstawiał tezy o powiązaniach spółki z Rosją i sprzyjaniu przez jej pisma rosyjskim interesom. PMPG chce złożyć skargę kasacyjną.
Wyrok wydał Sąd Apelacyjny w Warszawie, Wydział I Cywilny. - Wbrew zaprzeczeniom Michała Lisieckiego, sąd apelacyjny stwierdził powiązanie między Lisieckim a wielką wschodnioukraińską korporacją Związek Przemysłowy Donbasu - mówi Piątek.
Jak dodaje, korporacja ta zabiegała m.in. o względy jednego z kremlowskich oligarchów, Aliszera Usmanowa, a także przekazała spółkę PMPG Lisieckiemu. - To koincydencja warta dalszego badania, gdyż afera taśmowa rozkręcona medialnie przez „Wprost” i „Do Rzeczy” miała miejsce dzięki nielegalnym nagraniom m.in. z restauracji Sowa & Przyjaciele. A restaurację tę założyli menedżerzy firm powstałych dzięki pieniądzom dwóch protegowanych Usmanowa, oligarchów Andrieja Skocza i Lwa Kwietnoja - informuje Piątek.
- Nie komentuję niedorzeczności wypisywanych przez redaktora i wydawcę Tomasz Piątka - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Michał Lisiecki. - Choć nie wygrałem rozprawy, sąd podzielił wiele z moich argumentów i racji. Sędzia wykazał w ustnym uzasadnieniu brak logiki i racjonalności w tezach Piątka, przytoczył stwierdzenia, iż to co zostało napisane to „magia" i „kosmos", przypomniał fakt, iż Tomasz Piątek "brał narkotyki i jego racjonalne myślenie jest upośledzone". Sąd uznał, że w Polsce ważniejsza jest swoboda wypowiedzi i „wilcze prawo" - nad prawo do ochrony wizerunku i dobrego imienia - uważa.
Lisiecki dodaje, że po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku wniesie kasację do Sądu Najwyższego. - Nie sposób milczeć i nie podejmować działań związanych z ochroną dobrego imienia, na które człowiek pracuje całe życie. Uważam, że podobnie jak dbamy w Polsce o wolność słowa, musimy dbać o obowiązek rzetelności dziennikarskiej i prawo do ochrony dobrego imienia. Jako wydawca, rozumiem gdzie leżą te granice i jestem gotów dochodzić swoich praw przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka - zaznacza szef rady nadzorczej PMPG.
Jego pełnomocniczka, mec. Paulina Piaszczyk, dodaje, że sąd apelacyjny "miał zbyt swobodne podejście do zasady wolności wypowiedzi". - Istnieją granice wypowiedzi, których nie można przekroczyć, a po przekroczeniu których powinien interweniować sąd. W tym przypadku sąd apelacyjny odmówił przedsiębiorcom ochrony dobrego imienia, na rzecz swobodnej literatury. Sąd dokonał niewłaściwego równoważenia praw - podkreśla prawniczka.
Pozew o ochronę dóbr osobistych został złożony w lipcu 2019 roku, po ukazaniu się książki Tomasza Piątka „Morawiecki i jego tajemnice”. Dziennikarz opisał w niej głównie pośrednie powiązania obecnego premiera m.in. z rosyjskimi biznesmenami i służbami. Wątek PMPG Polskie Media pojawił się w publikacji w kontekście okoliczności ujawnienia przez „Wprost” w połowie 2014 roku tzw. afery taśmowej.
Według autora książki publikacja tych nagrań (uderzających w rządzących wówczas polityków PO) była korzystna dla Rosji. W książce Piątek opisał też przeszłość biznesową PMPG Polskie Media i jej większościowego akcjonariusza Michała Lisieckiego. - Mało kto jednak pamięta, że firma PMPG SA do 2006 r. nazywała się Arksteel SA, a jej głównym akcjonariuszem był wówczas… wschodnioukraiński Związek Przemysłowy Donbasu - stwierdził. W innych fragmentach zarzucał też prorosyjskość pismom, wydawanym przez PMPG.
W grudniu Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Piątek miał prawo do takich opinii, a w publikacji przedstawił fakty mające oparcie w dokumentach. Lisiecki i PMPG złożyły odwołanie do decyzji sądu.
Dołącz do dyskusji: Tomasz Piątek prawomocnie wygrał z wydawcą „Wprost”