Czterech Ewangelistów towarzyszyć będzie największemu na świecie dzwonowi kołysanemu „Vox Patris”. Wspólnie wybrzmią z dzwonnicy brazylijskiego Sanktuarium Boga Ojca Przedwiecznego w Trindade.
Projekt realizuje jedna z najstarszych ludwisarni w Polsce – Pracownia Ludwisarska Jana Felczyńskiego z Przemyśla, we współpracy z firmą Rduch Bells & Clocks z Czernicy koło Rybnika. Dwa olbrzymie dzwony: Jan o wadze 9,6 tony i Łukasz ważący 5,6 tony – odlane zostały w odlewni Krakodlew SA w Krakowie. Razem z powstałymi już wcześniej w przemyskiej ludwisarni Mateuszem (4 t) i Markiem (2,4 t) będą tworzyć „kwartet idealny”, harmonijnie bijący w odpowiednio dobranej tonacji.
– Podobnie, jak 55-tonowy dzwon „Vox Patris”, ważące prawie 10 i 6 ton dzwony Jan i Łukasz zdecydowaliśmy się odlać w odlewni w Krakowie. Chodzi o gabaryty dzwonów, ale też o zapewnienie bezpieczeństwa odlewnikom – wyjaśnia właściciel Pracowni Ludwisarskiej Jana Felczyńskiego Piotr Olszewski.
Jan i Łukasz z Przemyśla wyjechali do Krakowa
Gliniane formy olbrzymów zrobione zostały w ciągu ostatnich sześciu miesięcy w Przemyślu, a następnie przewiezione na platformach o szerokości 3,4 m i 2,8 m specjalnym niskopodłogowym tirem do Krakowa.
Cały proces logistyczny, czyli załadunek wraz z transportem, trwał dwa dni i był nie lada wyzwaniem. – Formy były imponujących rozmiarów, gdyż ta przeznaczona do odlewu dzwonu Jan miała 2,8 m wysokości i 3,1 m średnicy, a dzwonu Łukasz – 2,4 m wysokości i 2,6 m średnicy. Na ich wykonanie zużyliśmy odpowiednio 14 i 9 ton gliny z łajnem oraz cegieł, które wystarczyłyby na ładny dom – mówi Piotr Olszewski.
Zmywane wodą i utwardzane ogniem
Nie mniej skomplikowany, jak „ulepienie” obu form, był kolejny etap przygotowań do odlewu. Prace trwały dwa tygodnie, a uczestniczyło w nich około 30 pracowników Krakodlewu oraz przemyskiej ludwisarni.
Najpierw uniesione zostały gliniane płaszcze, spod których wyjęto dzwony fałszywe, będące pierwowzorami autentycznych dzwonów. W powstałą przestrzeń – pomiędzy płaszcz a rdzeń – wlewany jest gorący metal. Zanim jednak to nastąpiło, precyzyjnie uszczelniono i wyrównywano gliniane powłoki rdzeni: zmywając je wodą i osuszając, a także utwardzając specjalnymi substancjami w płomieniach ognia.
Po ponownym nałożeniu płaszczy i koron, formy dzwonów umieszczono w metalowej skrzyni odlewniczej, a wszystko odbyło się z ogromną precyzją, aby uniknąć uszkodzeń. W pierwszej kolejności do odlewu przygotowany został mniejszy Łukasz, a tuż po nim większy – Jan.
– Formy w skrzyniach odlewniczych zasypaliśmy specjalną masą furanową na bazie piasku, która zabezpiecza dzwony, a jednocześnie ułatwia odgazowanie metalu w trakcie samego odlewu. Masę tę umieściliśmy również we wnętrzach rdzeni – omawia proces odlewu mistrz ludwisarstwa Waldemar Olszewski, ojciec Piotra.
Narodziny Ewangelistów
Ogromne emocje towarzyszyły momentowi „narodzin” dzwonów. Kilkadziesiąt ton rozżarzonego metalu, w ciągu zaledwie kilku minut wpłynęło do obu form, a proporcje stopu wykorzystanego do odlewu od ponad 200 lat pozostają niezmienne pod względem ilości miedzi i cyny. – Dzwony pozostaną w skrzyniach odlewniczych około miesiąca, aby ostygły i nabrały ostatecznej trwałości – wyjaśnia Piotr Olszewski.
– Wielokrotnie odlewaliśmy duże odlewy w naszym zakładzie, ale nigdy dzwony, które wymagają specjalnego brązu. Dla nas jest to też wyzwanie i satysfakcja – mówi główny technolog w Krakodlew Krzysztof Piotrowski.
W przyszłym roku „kwartet idealny” czeka kolejna podróż na Śląsk. Tam w firmie Rduch Bells & Clocks w Czernicy pod Rybnikiem zamontowane zostaną serca, jarzma, napędy, a także konstrukcje, na których eksponowane będą dzwony.