Centrum Prasowe Wirtualnemedia.pl

Tekst, który zaraz przeczytasz jest informacją prasową.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za jego treść.

2013-02-15

A A A POLEĆ DRUKUJ

Przeswitchujmy się na język IT

Któż z nas jeszcze kilkanaście lat temu zrozumiałby dowcip o informatyku zamykającym butelkę kapslockiem czy pożyczającym znajomemu równe 1024 zł? Kto uwierzyłby, że zamiast rozmawiać w kawiarniach, będziemy klikać w chatroomach, a na hasło: wirus nie będziemy biec do lekarza tylko do serwisu komputerowego?

Świat nowych technologii, a zatem i nasz współczesny świat, ewoluuje w niezwykłym tempie. Ta ewolucja wymaga wielu zmian – nie tylko technologicznych, ale również mentalnych oraz językowych. Zmian, które uchronią nas przed byciem hrabią, odpowiadającym na informację Jana, że przyszedł SMS – niech wejdzie.

Ludzie listy piszą

Jan III Sobieski z wielkim zacięciem pisywał listy do swojej ukochanej żony Marysieńki. Listów napisał wiele, bo dużo podróżował, robiąc historyczny porządek w Europie. Listy w tamtych czasach przesyłano poprzez posłańca, co z powodzeniem da się wyczytać z królewskiej korespondencji: „Ekspediować posłańca zaraz, uniżenie proszę, boć to jest wielka impacjencja czekać na wiadomość o tym, co najmilszego i najukochańszego na świecie” – list J. III Sobieskiego do Marysieńki, z dnia 14.06.1665, cyt. za http://literat.ug.edu.pl/listys/index.htm

Dziś również słowo pisane ma niezwykłą wartość i łączy ludzi, nawet kiedy rzeczywista odległość między nimi wynosi kilka metrów, a nie setki kilometrów, jak za czasów Sobieskiego. Zmieniły się nie tylko odległości, ale – co jasne i oczywiste – sam sposób przesyłania wiadomości. O pierwszym wysłanym z Polski e-mailu opowiada Rafał Pietrak: „[…] Pierwsza łączność, która była zestawiona przy użyciu TCP/IP na tym kanale, to był Telnet na Suna w Kopenhadze. Pamiętam, że ten pierwszy Telnet się nie udał, bo wykonywałem go jakoś tak nieszczęśliwie, że łącze (9600 b/s, dzielone jeszcze z BITNET-em) było zapchane pocztą EARN i login mi wytimeout-ował (przekroczył dopuszczalny limit czasowy). Ale samo połączenie było zestawione i ZOBACZYŁEM login prompt z tamtego Suna! E-mail był kilka dni po tym.” http://forum.nowyebib.info/pun/viewtopic.php?id=585

Z tych kilku zdań niezaprzeczalnie wynika, że z biegiem lat skomplikowała się nie tylko strona techniczna całego przedsięwzięcia, ale i język, którym o pisaniu i wysyłaniu listów mówimy. Na dobrą sprawę czytelnikowi niezajmującemu się na co dzień informatycznym światem bliższy jest paradoksalnie język króla Sobieskiego. A i owszem, składnia może trochę archaiczna, słowa też nieco przykurzone, niemniej jednak treść jak najbardziej zrozumiała. Ze znacznie większym trudem przychodzi nam rozszyfrowanie współczesnego komunikatu dotyczącego czynności, którą zapewnie większość z nas wykonuje kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt razy dziennie – wysyłania e-maila.

Skąd takie problemy? Przecież wydawałoby się, że znacznie większy kłopot powinniśmy mieć z tekstem sprzed kilkuset lat – dlaczego zatem nie rozumiemy języka współczesnego? W tym przykładzie dość łatwo znaleźć winowajcę – jest nim wysoka specjalizacja samego tekstu. Z dużym prawdopodobieństwem jednak nie zrozumielibyśmy również większości technicznego tekstu dotyczącego budowy rakiety, rozprawy o budowie jądra atomowego czy rozważań filozoficznych o kompilacjach transcendentnych bytów apriorycznych. Dlaczego zatem zatrzymujemy się akurat przy brzmiącym dla wielu jak szyfr języku informatyki? Bo szyfr ten coraz bardziej rozprzestrzenia się w polszczyźnie, zajmując już dość pokaźne miejsce w naszym języku codziennym.

Support dla usera

Komputery, narzędzia i technologie informatyczne rozwijają się w takim tempie, że nikogo nie dziwi to, iż co chwilę pojawiają się zupełnie nowe rozwiązania, zjawiska czy procesy, którym trzeba nadać jakąś nazwę. W Polsce takie nazwy pojawiają się zwykle wtórnie – nie są wymyślane, a jedynie tłumaczone lub dostosowywane do języka polskiego. W ostatnich latach szczególnie popularne jest spolszczanie oryginalnych, angielskich nazw. Nie szukamy zatem polskich odpowiedników, a jedynie albo dostosowujemy angielską nazwę do warunków polszczyzny, albo używamy nazwy oryginalnej (z czasem nabierającej polskiego charakteru). Mamy więc interfejs, mamy coraz częstszy mejl, mamy logowanie, back-up, usera, usability, bugi etc. Językoznawcy oczywiście biją na alarm, przekonując, że każdą z tych nazw można z powodzeniem zastąpić polskim odpowiednikiem. Pokłosiem takiej postawy jest choćby – dziś funkcjonująca właściwie jedynie w formie żartu – polska nazwa interfejsu. Neologizm międzymordzie, bo o nim mowa, powstał w latach 80. XX wieku, nie udało mu się jednak zastąpić angielskiego oryginału. Podobny los spotkał inne polskie nazwy powstałe w czasach, gdy komputery w naszym kraju dopiero zyskiwały na popularności. Niektóre z nich – zwłaszcza te, które nie były po prostu kalką obcojęzycznych oryginałów – brzmiały często naprawdę interesująco. Wspomnijmy choćby manipulator stołokulotoczny (tak, tak, to myszka) czy manipulator uchylnostycznozwrotny (dżojstik).

Nazwy się nie przyjęły, prawdopodobnie przede wszystkim z powodu ich długości i skomplikowania. Ale nie tylko. Trzeba pamiętać, że język informatyczny jest językiem międzynarodowym, uniwersalnym i wciąż ewoluującym. Nowe narzędzia opisywane są w języku angielskim i w takiej formie niemal natychmiast zostają przekazane dalej. Zatem ewentualne nowe pojęcia zaczynają funkcjonować w świadomości użytkowników właśnie w swoim oryginalnym brzmieniu. I nawet jeśli ktoś pokusi się o ich przetłumaczenie czy wymyślenie polskiego odpowiednika – nie zawsze jest on w stanie zastąpić już rozpowszechnioną pierwotną nazwę. Poza tym często używamy nazw opartych na języku angielskim właśnie ze względu na ich uniwersalność i powszechność. Z powodzeniem moglibyśmy o logowaniu mówić uwierzytelnianie, o necie sieć, a o userze użytkownik, a zamiast tego mamy supporty, sejwujemy dokumenty, tagujemy znajomych na Facebooku, googlujemy (lub guglujemy), jesteśmy online, mówimy o sizingu rozwiązania etc.

Świstaka na komputer zamienię

Język IT – specjalistyczny, zgodny z zasadami polszczyzny czy też będący kalką z angielskiego – rozprzestrzenia się jednak nie tylko w informatycznym świecie. Panoszy się coraz bardziej również w naszej codziennej komunikacji, zastępując słowa, współtworząc powiedzenia, od nowa nazywając znaną i oswojoną rzeczywistość. Cóż bowiem robimy, zamyślając się i wyłączając się na chwilę z rozmowy? Zawieszamy się. Po co wyjeżdżamy za miasto lub wychodzimy wieczorem z przyjaciółmi? Aby się zresetować. Co robimy, przestawiając się na inny sposób działania czy myślenia? Przeswitchowujemy się.
Więcej – niektórzy z nas odwrócili się już nawet od poczciwego świstaka, siedzącego i zawijającego je w te sreberka, i teraz ironicznie mówiąc o czymś nieprawdopodobnym, rzucają: Taa, a potem ci się komp wyłączył. Sytuację, w której ktoś zabiera się za coś, na czym się nie zna, powodując niepotrzebne zamieszanie, można skwitować zdaniem: wpuść dziecko przed komputer to zainstaluje nowy Windows. Karierę robią też łącza, które można wykorzystać nie tylko do przesyłania danych, ale też do odprawienia od nas natrętnej osoby (zrywaj łącze) czy też zasugerowania, że dana osoba ma niejakie problemy z myśleniem (chyba ci coś nie styka na łączach). Nie wspominając już o funkcjonującym w slangu młodzieżowym specyficznym rozwinięciu skrótu WWW (dla niewtajemniczonych: Weź Własną Wódkę).

W kontekście powyższych rozważań nikomu zapewne nie wydaje się ani dziwna, ani niezrozumiała żartobliwa korespondencja krążąca w Internecie:

W ubiegłym roku zmieniłam CHŁOPAKA na MĘŻA i zauważyłam znaczny spadek wydajności działania, w szczególności w aplikacjach KWIATY i BIŻUTERIA, które działały dotychczas bez zarzutu w CHŁOPAKU. Dodatkowo MĄŻ – widocznie samoistnie – odinstalował kilka bardzo wartościowych programów, takich jak ROMANS i ZAINTERESOWANIE, a w zamian zainstalował zupełnie przeze mnie niechciane aplikacje KOMPUTER i SPORT. ROZMOWA nie działa zupełnie, a aplikacja SPRZĄTANIE DOMU po prostu zawiesza system. Uruchamiałam aplikacje wsparcia KŁÓTNIA, aby naprawić problem, ale bezskutecznie.
Desperatka

Droga Desperatko!
Pragniemy na wstępie zwrócić Twoją uwagę, iż CHŁOPAK jest pakietem rozrywkowym, podczas gdy MĄŻ jest systemem operacyjnym.
Spróbuj wprowadzić komendę C:\MYSLALAM_ZE_MNIE_KOCHASZ, włączyć ŁZY oraz zainstalować WINĘ. Jeżeli wszystko zadziała, jak powinno, MĄŻ powinien automatycznie włączyć aplikacje BIŻUTERIA i KWIATY.
Pamiętaj jednak, że nadużywanie tych aplikacji może doprowadzić MĘŻA do wystąpienia błędów GROBOWA_CISZA lub PIWO.
PIWO jest bardzo nieprzyjemnym programem, który w pewnych sytuacjach może włączyć plik GLOSNE_CHRAPANIE.MP3. Cokolwiek byś robiła, pamiętaj jednak, żeby nie instalować TEŚCIOWEJ.
Serwis techniczny

Polacy nie gęsi

Rozpanoszenie języka IT we współczesnej polszczyźnie może oczywiście bawić, rozśmieszać, może niektórym ułatwiać komunikację, ale może też budzić zrozumiały opór i bunt. Nie możemy zapominać, że ten język i stosowane w nim zwroty – nawet jeśli popularne czy rozpowszechnione, głównie zresztą w Internecie – są w rzeczywistości niezrozumiałe dla większości ludzi posługujących się na co dzień językiem polskim. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Badania ankietowe pokazują, że jedynie 24 proc. Polaków zna język angielski (CBOS, sierpień 2009), a tylko 6 proc. osób powyżej 65 lat i 23 proc. w wieku 55-64 korzysta z Internetu (CBOS, kwiecień 2010). Inaczej sprawa wygląda wśród młodych ludzi, którzy oczywiście korzystają z dobrodziejstw nowych technologii w zdecydowanej większości i to oni przede wszystkim są odpowiedzialni za informatyczne neologizmy i ich rozpowszechnianie.

Językowe nowości nie są jednak tylko domeną informatyki. Wręcz przeciwnie – niemal każda grupa zawodowa i dziedzina naukowa posługuje się w dużej mierze jasnym tylko dla niej kodem. Informatyka może różnić się od pozostałych po prostu powszechnością i zasięgiem, dzięki którym tak jej narzędzia, jak i specyficzne wyrażenia rozprzestrzeniają się szybko, szeroko i często skutecznie. Pocieszeniem dla odsądzanych od czci i wiary informatyków może być jednak choćby bardzo świeży przykład reklamowanego specyfiku farmaceutycznego, noszącego dźwięczną nazwę Dip Rilif. Farmaceutyki są jeszcze powszechniejsze niż komputery, istnieje zatem możliwość, że ta zadziwiająca nazwa przyjmie się równie skutecznie jak interfejs, dowodząc, że nie tylko IT wpływa na współczesną polszczyznę. Ulga dla informatyków? Zapewne głęboka. Może nawet obejmująca całe międzymordzie.

Autor: Magdalena Grochala, PR Manager, Comarch

Artykuł pochodzi z magazynu Nowoczesne Zarządzanie nr 2/2011: www.NZ.Comarch.pl




Tylko na WirtualneMedia.pl

Zaloguj się

Logowanie

Nie masz konta?                Zarejestruj się!

Nie pamiętasz hasła?       Odzyskaj hasło!

Galeria

PR NEWS