Świadomość to nie mózg.
2011-03-31 19:49:29 - sq5rb@tlen.pl
Establishment naukowy i medyczny nie przyzna się oficjalnie do istnienia świata
duchowego czy życia po śmierci, nawet wobec niezbitych dowodów.
Powodem oczywiście jest pieniądz. Tak, podobnie jak cały ten świat, nauka
również nie uniknęła korupcji, i jest polem do zbijania biznesu.
Badań w tematyce o ktorej piszę, po prostu z uprzedzenia i braku korzyści
finansowych nikt nie chce ani wspierać, ani finansować, ani promować.
O przypadkach kiedy to prawdziwi nieskorumpowani naukowcy stwierdzili że mają
dowody na to, że każdy człowiek ma nieśmiertelną duszę,
która jest właściwym umyslem i świadomością - napisały głównie portale i gazety
związane z wiarą, katolickie.
Redaktorzy renomowanych naukowych czasopism nie opublikują takich artykułów z
prostego powodu:
ośmieszenie poprzez materialistyczny establishment naukowy i biznesowy, a
przecież redaktorom zalezy na ich pracy i źródle dochodu. - tymczasem jest to
prawda.
artykuły i materiały filmowe na ten temat nie ukazały się też na polskich
głównych portalach np. na onecie, wp,interii,gazecie, a także w polskich
czasopismach.
Niektórzy naukowcy którzy szczerze poszukiwali prawdy, a nie uprawiali naukę
jedynie dla biznesu
- już przeprowadzili stosowne doświadczenia i obserwacje, i zdobyli niezbite
dowody na istnienie duchowej świadomości i życia po śmierci.
James Randi i jego milion dolarów za zademonstrowanie jakiegokolwiek zjawiska
paranormalnego?
A kto powiedział że ten człowiek jest uczciwy? Przecież to nie jest
transmitowane na żywo w TV publicznej, gdzie oglądają miliony, tylko dzieje się
w prywatnym zaciszu.
Uważam, że wielu ludzi już mu przedstawiło dowody, ale on na siłę im wmówił że
stosują sztuczki iluzjonistyczne itp. byle tylko nie wypłacić nagrody
Nikt mu nie udowodni oszustwa, bo póki to nie będzie transmitowane na żywo na
świat - nie ma po prostu takiej możliwości.
To co jest w podręcznikach, encyklopediach, czasopismach naukowych, to co
wykłada się na uczelniach to tylko ta część nauki,
która przeszła przez cenzurę establishmentu, czyli została dopuszczona do
wiadomości publicznej drogą głosowania większości...
Musicie wiedzieć, że nauka posunęła się dalej, tylko media tego nie
rozpropagowały, a wy ufacie mediom i stereotypowi a nie szukacie samodzielnie
prawdy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miałem wówczas 12 może 13 lat, pierwsza połowa lat '90.
We śnie wyjrzałem przez okienko w przedpokoju.
Na dworze w tym śnie było ciemno, i zobaczyłem w oddali nad lasem ogromny ogień,
który był ze 2 razy wyższy od drzew; zrobił na mnie niesamowite wrażenie,
bo wcześniej czegos takiego nie widziałem.
Za jakiś czas (nie pamiętam dokładnie jaki, ale krótki, jakieś kilka tygodni),
siedząc w pokoju usłyszałem jakieś trzaski. Był wieczór, na dworze już było ciemno.
Wyjrzałem przez okienko w przedpokoju, by zobaczyć skąd pochodzą te trzaski,
i wtedy zobaczyłem identyczny widok jak w swoim wcześniejszym śnie.
Zdałem sobie w mgnieniu oka sprawę, że dokładnie to mi się właśnie śniło,
a teraz to się dzieje na prawdę.
Wszystko identycznie, rozmiary, kształt i miejsce płomieni.
Jak również okienko, i strona z której wyjrzałem - jak we śnie.
Wiem ze absolutnie nie mogło być mowy o przypadku - jak to tłumaczą sceptycy.
Niestety, nie ma innego sposobu by się przekonać, niż samemu doświadczyć na sobie.
Źle tylko zinterpretowałem źródło tych płomieni, zarówno we śnie, jak i gdy je
zobaczyłem.
Były na tle lasu, więc myślałem ze to las się pali.
Okazało się że spalił się drewniany dom, który stał tuż przez tym lasem,
a zasłaniały go drzewa, więc z mojego punktu widzenia nie było możliwe
ustalenie, co się paliło.
Jednak wtedy fakt że mi się przyśniło coś, co później miało miejsce w
rzeczywistości -
specjalnie mnie nie zdziwiło, uznałem właściwie to za coś normalnego.
Nie miałem wtedy pojęcia o tym, że coś takiego jest niespotykane i niewyjaśnione.
Dopiero po latach, kiedy dowiedziałem się że nauka nie ma na to wyjaśnienia -
zainteresowałem się tym.
To doświadczenie spowodowało, że zainteresowałem się zjawiskami niewyjaśnionymi.
Po prostu wiedziałem i wiem, że skoro ja coś takiego przeżyłem, to i przynamniej
część opisów
niezwykłych przeżyć innych ludzi - musi być prawdziwa.
Czytając, dowiedziałem się że takie sny zdarzają się bardzo rzadko,
nazywa się je realistycznymi snami proroczymi, lub deja-vu (z francuskiego: już
widziane).
Zdałem sobie sprawę, że nie jestem jedynym człowiekiem, który tego doświadczył.
Szukałem w nauce odpowiedzi, w jaki sposób mózg mógł mieć dostęp do informacji z
przyszłości.
Dowiedziałem się, że przeczy to teorii względności Alberta Einsteina, gdyż
zakłada ona, że
nie jest możliwe przesyłanie informacji z prędkością większą, niż predkość
światła w próżni - c,
oraz że z tego wynika niemożliwość przesyłania informacji do przeszłości (i ich
odbioru z przyszłości).
Dowiedziałem się o hipotetycznych cząskach nadświetlnych, które mogłyby poruszać
się szybciej niż c,
i jednocześnie nie mieć mozliwości zwolnić do poziomu c, ani niższych prędkości.
Cząstki te nazwano tachionami.
Jednak ich istnienie jest tylko hipotetyczne, poza tym nie wyjaśniało to,
w jaki sposób mózg mógłby je odbierać, i co mogło by je generować.
Wszak ze snu jasno wynika, że to co ma się zdarzyć - już jest gdzieś zapisane,
albo tak jak myślał Einstein - czas jest tylko upartym złudzeniem; zapewne miał
na myśli że przeszłość,
teraźniejszość i przyszłość - istnieją jednocześnie, choć nasza świadomość nie
ma dostępu do
przyszłości, przeszłość jedynie pamiętamy - stąd tak a nie inaczej odbieramy
rzeczywistość, jako
nieodwracalny uplyw czasu.
Zacząłem się zastanawiać nad tym, czy aby na pewno cała nasza świadomość,
osobowość, pamięć -
mieści się w mózgu i że jest on elektrochemicznym komputerem, a nasze myśli to
impulsy chemiczne i
elektryczne między neuronami w mózgu (synapsy).
Szybko zdałem sobie sprawę, jakże naiwna jest taka teoria świadomości....
Mimo, że jest ona domeną świata akademickiego, i wciąż jest wykładana na
uczelniach, niczego tak naprawdę nie wyjaśnia...
Owszem, takie zjawiska zachodzą w mózgu, zostało to zbadane i potwierdzone.
Jednak w żadnym przypadku nie może być to nasze ja, nasza świadomość.
Gdyby tak było - nie różnili byśmy się niczym specjalnym od komputerów.
Silny impuls elektromagnetyczny - broń elektromagnetyczna,
która niszczy wszelkie urządzenia elektroniczne,
albo wysokonaładowane cząstki wiatru słonecznego -
wręcz wykasowało by to nam pamięć z mózgu (jeśli przyjąć że myśli to impulsy
elektryczne).
Tymczasem nic takiego nie ma miejsca.
Naszej pamięci nie narusza też potężne pole magnetyczne, w czasie obrazowania
mózgu za pomocą jądrowego rezonansu magnetycznego.
Impuls elektromagnetyczny zniszczy komputery, wykasuje pamięć, zniszczy
urządzenia elektryczne i elektroniczne.
Nie naruszy jednak naszej pamięci, nie zaburzy naszej osobowości, nie zmieni
naszych myśli.
A przecież mózg nie jest ekranowany, czaszka nie jest klatką Faradaya, większa
część widma
elektromagnetycznego (prócz podczerwieni, światła widzialnego, UV) - wnika w
głąb, lub przenika przez
nasze głowy na wylot.
A pomyślcie o ludziach, którzy są narażeni na bardzo silne pola
elektromagnetyczne, o operatorach
wojskowych urządzeń radiolokacyjnych, narażonych na mikrofale o potężnej mocy,
które by zniszczyły
wszelkie urządzenia elektroniczne umieszczone w ich wiązce.
Choroba mikrofalowa, która po latach jest tego konskwencją - nie oznacza jednak
utraty osobowości, czy
jakiegokolwiek zaniku pamięci.
W książce Umysł przewidujący przyszłość Davida Loye, na początku rozdziału
Holograficzny umysł - czytamy:
Karl Lashley był jednym z najbardziej wytrwałych i skrupulatnych
neuropsychologów przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku.
Zdecydowany odkryć, czym jest pamięć i gdzie należy ją lokalizować, przez blisko
trzydzieści lat badał mózgi szczurów.
Jego eksperymenty polegały na wycinaniu określonego obszaru mózgu, a następnie,
kiedy tylko zwierzę dochodziło do zdrowia, testowaniu utraconej pamięci.
Ale chociaż usuwał aż do osiemdziesięciu procent całkowitej objętości mózgu,
odkrywał, że pamięć szczurów nadal działa bez zarzutu.
Analizując wyniki swoich badań, nie krył rozczarowania faktem, że nie istnieje
żadne oczywiste miejsce,
w którym można by zlokalizować pamięć i żaden engram, który by ją przechowywał.
Doszedł więc do wniosku, że proces uczenia się, w jakim wszyscy uczestniczymy,
jest z logicznego punktu widzenia... niemożliwy.
W jednej z notatek zaproponował również coś, co miało nieco podbudować jego
pracę, ale co w tamtych czasach wydawało się poglądem dość żałosnym.
Engram - jak nieśmiało zasugerował Lashley - istniał, ale w jakiś zupełnie
niezrozumiały sposób rozprzestrzeniony był w obszarze całego mózgu.
Ponadto, aby rozjaśnić nieco tę mglistą ideę, dodał, że pamięć powstaje dzięki
bliżej nieokreślonym falom interferencji.
Natomiast w książce Poza granicami wyobraźni Viktora Farkasa, w rozdziale
Cudowna istota człowiek: myślenie bez mózgu,
- opisane są udokumentowane medycznie przykłady normalnych, żyjących ludzi,
u których w wyniku wodogłowia stwierdzono większościowy lub nawet całkowity brak....
mózgu.
Wniosek jest taki, że naukowcy, którzy powołują się na teorię, jakoby to w mózgu
miała być pamięć i osobowość -
nie mają pojęcia, jak bardzo się mylą.
A może wiedzą, ale nie mają lepszego wyjaśnienia.
Tą teorię mogę tylko porównać do dawnej teorii budowy świata - teorii
geocentrycznej.
Wszechświat składał się z obracających się kryształowych sfer,
na których były umieszczone Księżyc, Słońce, planety, i na ostatniej - gwiazdy
stałe.
W samym centrum wszechświata zaś tkwiła nieruchomo płaska Ziemia.
Jednak wraz z początkami heliocentryzmu, odkryto że Ziemia jest kulą, a Słońce
jest znacznie od niej większe.
Nieprawdopodobnym i nielogicznym było, by większe ciało krążyło wokół mniejszego.
Uznano że to Słońce jest nieruchome i znajduje się w centrum wszechświata,
zaś Ziemia jest tylko jedną z planet, które krążą wokół niego.
Odkryto że maleńkie gwiazdy na nocnym niebie są w rzeczywistości ogromnymi
słońcami, i że są ich
miliardy, które jako całość nazwano Galaktyką.
Odkryto, ze Galaktyka jest tylko maleńką częścią większej całości,
bowiem podobnych galaktyk są znowu miliardy....
Brzytwa Ockhama - słynna zasada naukowców, mówiąca że nie należy mnożyć bytów ponad
konieczność, i że najprostsze wyjaśnienie bywa zazwyczaj prawdziwe - już wtedy
się stępiła...
Jak widzicie, cały czas mnożono byty ponad konieczność, w miliardy miliardów....
Jak się później dowiecie - to co nazywamy dziś całym wszechświatem - także
przyjdzie pomnożyć....
W międzyczasie pomnożono byty, dzieląc atom ( gr. atomos, niepodzielny! ) - na
coraz mniejsze
części...
Pod koniec XX wieku odkryto wreszcie, że wokół innych gwiazd, także krążą planety.
Obecnie odkrywa się ich coraz więcej, choć jest to trudne z uwagi na olbrzymią
odległość.
Prosta teoria budowy świata, okazała się nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością.
Podobnie jak teraz teoria świadomości, będącej integralną częścią, czy wręcz
właściwością mózgu...
A co powiecie na doświadczenia w czasie śmierci klinicznej, doświadczenia
pacjentów, których
przywrócono do życia, mimo braku oddechu, tętna, i z płaskim wykresem EEG!
Płaski EEG oznacza tylko jedno:
Mózg nie funkcjonuje - a więc zgodnie z ustaleniami naukowymi, zmysły nie mogą
być aktywne,
a człowiek nie może niczego widzieć, słyszeć, czuć, ani tym bardziej zapamiętać.
Tymczasem w rzeczywistości jest inaczej.
Ludzie ci, po udanej reanimacji, byli w stanie zapamiętać i podać szczegóły
operacji,
ktorych w żaden sposób nie mogli wymyślić, zgadnąć - jak również to co się z
nimi działo wówczas,
gdy przyrządy nie rejestrowały żadnej aktywności mózgu!
I takich przypadków na świecie było i jest wiele!
Zainteresowanym polecam film The Day I Died - Dzień w którym umarłem.
Jest na YouTube z lektorem PL.
Profesor Stuart Hameroff jest anestezjologiem i bada relacje pacjentów, którzy
przeżyli śmierć kliniczną.
Wspólnie z angielskim fizykiem, Rogerem Penrose - opracowali kwantową teorię
świadomości Orch-OR.
Argumentacja sceptyków, jakoby zjawiska kwantowe nie mogły zachodzić w wysokich
temperaturach, a więc w tworach takich jak mózg - jest błędna.
Przykładem jest kwantowe zjawisko tunelowe, które ma zastosowanie w elektronice.
Fizyka kwantowa...
Czuję że to właściwa droga!
Nawet Albert Einstein nie mógł tego rozwikłać...
W świecie kwantów dzieją się dziwne rzeczy...
Np. dwie splątane ze sobą cząstki, fotony czy elektrony - mogą się znajdować
dowolnie daleko od siebie,
a ich polaryzacja będzie przeciwna.
Mimo, że stan pojedyńczej, dowolnej cząski jest całkowicie niekoreślony,
po dokonaniu pomiaru polaryzacji dowolnej z tych cząsek - stan drugiej automatycznie
ustali się jako przeciwny. Choćby te cząstki były w różnych galaktykach.
Einstein nazwał to upiornym oddziaływaniem na odległość ponieważ przeczyło
jego teorii,
że informacja nie może poruszać się szybciej niż światło.
Tymczasem w tym przypadku dzieje się to natychmiastowo, bez jakiegokolwiek
opóźnienia.
Foton czy elektron może przejść jednocześnie przez dwie szczeliny i interferować
sam ze sobą.
Nazywa się to superpozycją.
Gdy jednak będziemy chcieli zaobserowac, którędy przechodzi ta cząstka - okaże
się że wybierze
zupełnie losowo jedną szczelinę, przez którą przejdzie, i tylko detektor
umieszczony przy tej
szczelinie
zarejestruje przejście.
Elektron lub foton nie obserwowany - zjawia się jako fala interferencyjna,
jednak obserowany - jako
cząstka.
Nazywa się to dualizmem korpuskularno-falowym.
Funkcję falową, będącą rozwiązaniem równania Schrödingera, należy rozumieć jako
obszar, który opisuje rozkład prawdopodobieństwa
wystąpienia cząstki w danym miejscu.
Niels Bohr, duński fizyk, stworzył Interpretację kopenhaską mechaniki
kwantowej, w której funkcja
falowa, opisująca rozkład prawdopodobieństwa wystapienia cząstki - gdy zostanie
dokonany pomiar -
zredukuje się do tego jedynego stanu, który jest wynikiem pomiaru.
Kot Schrödingera
Erwin Schrödinger, aby pokazać jak teoria kwantowaprzeczy zdrowemu rozsądkowi,
opracował myślowy eksperyment z udziałem kota.
Kot jest zamknięty w pudełku, w którym umieszczono szczelny, np szklany pojemnik
z trucizną, np lotną cieczą.
Do pudełka włożono próbkę materiału promieniotwórczego, emitującą średnio jedną
cząstkę na godzinę,
a także detektor promieniowania, mający na celu zarejestrować tę cząstkę.
Detektor jest połączony z mechanizmem, który w chwili zarejestrowania cząstki,
rozbija pojemnik i uwalnia truciznę.
Po włożeniu kota i próbki i zamknięciu pudełka, oraz odczekaniu godziny - mamy
50% prawdopodobieństwo,
że kot jest żywy i takie samo 50% że jest martwy.
Tak mówi zdrowy rozsądek. Jeśli nastąpi radioaktywny rozpad i detektor go
zarejestruje, to zostanie uruchomiony mechanizm, który uwolni truciznę z pojemnika,
i wtedy kot zginie. Jeśli rozpad nie nastąpi, kot nadal będzie żywy.
Rozpad promieniotwórczy jest zjawiskiem kwantowym, można więc określić tylko
prawdopodobieństwo zajścia rozpadu,
a tym samym prawdopodobieństwo zatrucia kota.
Z interpretacji kopenhaskiej wynika jednak coś innego – Zanim otworzymy pudełko
czyli dokonamy sprawdzenia zawartości pudełka,-
kot jest jednocześnie i żywy i martwy. Znajduje się on w dziwnym stanie
(superpozycji) wszystkich możliwych rozwiązań.
Dopiero otworzenie pudełka i sprawdzenie jego zawartości redukuje układ do
jednego stanu – kot wyskoczy żywy z pudełka, albo pozostaje w nim martwy.
Einstein upierał się przeciwko takie redukcji i przypadkowości w świecie zjawisk
kwantowych,
przewidywanych przez interpretację kopenhaską,
pisząc w liście do Bohra słynne zdanie:
Dobry Bóg nie gra ze światem w kości!
......i miał rację!
Kwantowa teoria wielu światów
W 1957r. amerykański fizyk, Hugh Everett III, obronił pracę doktorską, w której
zaproponował zupełnie nowe podejście do problemu interpretacji mechaniki kwantowej.
Zaproponował, by wszystkie możliwe stany kwantowe (możliwe wyniki pomiarów)
funkcji falowej potraktować jako prawdziwe i rzeczywiste.
Założył, że w chwili obserwacji (pomiaru) zdarzenia kwantowego, będącego
wcześniej w superpozycji - wszechświat rozczepia się na tyle kopii,
ile jest możliwych rozwiązań funkcji falowej.
Założył że dzieje się tak w przypadku każdego zdarzenia kwantowego, że redukcja
funkcji falowej jest tylko pozorna,
i jest związana z ustaleniem się kwantowego stanu w linii czasowej, że wszystko
co tylko jest możliwe, ma miejsce w którejś odnodze multiwszechświata.
Everett swoją teorię nazwał Wieloświatową interpretacją mechaniki kwantowej.
Swój pomysł poparł podstawą matematyczną, w ktorej nie udało sie znaleźć błędu.
Multiwszechświat jawi się jako rozgałęziające się drzewo o nieskończenie wielu
gałęziach, cały czas rozgałęziających się i postępujących wraz z tym,
co my nazywamy upływem czasu.
Drzewo to może istnieć jako całość, naraz, jednocześnie, a iluzja uplywu czasu
jest domeną naszej ograniczonej świadomości,
odbierającą tylko jedną wąską ścieżkę łańcucha zdarzeń, spośród nieskończenie
wielu możliwych.
Kot Schrödingera jest w połowie przyszłych linii czasowych (od momentu
otworzenia pudełka, obserwacji) żywy,
a w drugiej połowie martwy, i to jakiego go zaobserwujemy, zależy od tego, jaki
wynik był przypisany linii
czasowej, w której znajduje się nasza świadomość.
Kotów Schrödingera było wiele, bo nasze kopie w równoległych wszechświatach,
również wykonały ten eksperyment.
Oczywiście tylko myślowo, bez udziału prawdziwego kota :)
Paradoks dziadka też nie istnieje.
Faktem jest że ta teoria nie jest kompletna, jako teoria wszystkiego, opisująca
wszystkie zjawiska w przyrodzie, nie uwzglednia się w niej bowiem grawitacji,
Jednak sama idea istnienia wielu wszechświatów równoległych jest intrygująca, w
naturalny sposób wyjaśnia wiele zjawisk, i mam kilka argumentów na rzecz jej
prawdziwości.
Komputer kwantowy.
David Deutsch, fizyk z Uniwersytetu w Oksford, opracował w latach '80 kompletną
teorię działania komputera kwantowego.
Już dziś zbudowano pierwsze kwantowe bramki logiczne, przetwarzające pojedyńcze
qubity (bity kwantowe), których obliczenia potwierdzają teorię.
Niesamowitą szybkość i jednoczesność obliczeń, da się sensownie wyjasnić, tylko
w oparciu o teorię wielu światów, w których wiele bliźniaczych kopii komputera,
jednocześnie wykonuje wiele rożnych prób obliczeń tego samego zadania, i na
koniec, zbiorczy wynik jest do odczytu na każdej z nich.
Doświadczenie Younga.
Na początku XIX wieku, Thomas Young, angielski fizyk - wykonał doświadczenie,
które potwierdziło falową naturę światła.
Doświadczenie to polegało na przepuszczeniu światła świecy przez małą dziurkę
wyciętą w nieprzeźroczystym materiale,
za którym znajdował się kolejny materiał, tym razem z dwiema małymi dziurkami
położonymi blisko siebie.
Następnie znajdował się ekran, na który rzutowane było światło po przejściu
przez oba materiały z dziurkami.
Young zamiast dwóch świetlnych punktów (na co wskazywała by logika) ujrzał
właśnie wzór interferencyjny.
Jednak 100 lat później, Einstein wyjaśnił zjawisko fotoelektryczne, i od tego
czasu wiemy że światło składa się z fotonów.
Co zostało potwierdzone doświadczalnie przez Arthura Holly Comptona w 1923r.
Naukowcy wykonali zmodyfikowaną wersję doswiadczenia Younga, w której źródło
światła emitowało pojedyńcze fotony,
tak że np. co ułamek sekundy, wychodził tylko jeden foton
Pojedyńcze fotony były przepuszczane przez podwójną szczelinę, za którą
umieszczono materiał światłoczuły.
Po kilku godzinach wynik eksperymentu był już znany.
Na światłoczułym materiale pojawiło się nic innego, jak znany już wzór
interferencyjny.
Z czym w takim razie interferuje pojedyńczy foton?
W mechanice kwantowej ten efekt jest wyjaśniony jako nakładanie się funkcji
falowej, która opisuje stan fotonu.
Ale funkcja falowa jest przecież tylko rozkładem prawdopodobieństwa znalezienia
cząstki,
i według interpretacji kopenhaskiej nie istnieje jako coś realnego, z czym
mógłby interferować pojedyńczy foton.
Przecież zgodnie z założeniami szkoły kopenhaskiej,
funkcja falowa ma nieustannie ulegać redukcji do jednego konkretnego stanu
kwantowego.
Rzeczywiście, tak to wygląda z poziomu obserwatora, który ma dostęp i obserwuje
wynik
z jednego tylko wszechświata równoległego (ściślej: z jednej równoległej linii
czasowej).
Nie oznacza to jednak, że tak właśnie jest w szerzej pojętej rzeczywistości.
Dopiero po zastosowaniu kwantowej teorii wielu światów,
znajdujemy wyjaśnienie tej zmodyfikowanej do pojedyńczych fotonów wersji
doświadczenia Younga.
Pojedyńczy foton interferuje z całą resztą funkcji falowej, którą stanowią
niewidzialne w naszym wszechświecie
fotony, znajdujące się w równoległych wszechświatach, których równoległa
obecność i trasy - zgodnie z teorią Everetta -
determinują trasę jaką przemieszcza się foton w naszej linii czasowej, w taki
sposób,
by zgodnie z rozkładem prawdopodobieństwa przewidzianym przez funkcję falową,
chwilowe położenie i pęd pojedyńczego fotonu nie były identyczne w dwóch różnych
wszechświatach równoległych.
W ten sposób właśnie powstaje znany już wszystkim wzór interferencyjny.
Powyższa interpretację tego doświadczenia, którą ująłem własnymi słowami, opisał
David Deutsch,
i można o niej przeczytać w jego książce Struktura rzeczywistości (The Fabric
of Reality).
Kwantowa świadomość
Zastanawialiście się, skąd się biorą treści, obrazy, sceny w Waszych snach?
Skoro mój sen, o którym pisałem na początku, dotyczył przyszłego zdarzenia w
rzeczywistym świecie,
To nic nie stoi na przeszkodzie, by uznać, że przynajmniej ta część snów, w
których widzimy zupełnie realistyczne sceny
widoki, krajobrazy, miasta, domy, ulice, zdarzenia i ich szczegóły - ma
rzeczywiście miejsce w którymś z wielu światów równoległych, postulowanych przez
Everetta.
W czasie snu, nasza świadomość może przekraczać granicę dzielącą nas od
równoległych linii czasowych, a nasza pamięć może się na pewien czas podłączyć
do świadomości którejś z naszych kopii żyjącej w którymś ze swiatów
równoległych, i rejestrować przeżycia tego naszego bliźniaka w innej linii czasowej,
tak jakbyśmy to przeżywali my.
Co więcej - w snach dosłownie zespalamy się z naszymi bliźniaczymi kopiami.
W snach odbieramy rzeczywistość za pomocą ich świadomości, a nie naszej.
Oznacza to, że śniąc dany sen - mamy w pamięci przeszłe zdarzenia, emocje,
uczucia, wiedzę i umiejętności
naszego bliźniaka w równoległym wszechświecie - a nie nasze.
Dlatego mając na uwadze zwykły (nieświadomy) sen - śnimy go bez wpływu naszej
świadomości na przebieg zdarzeń -
decyduje o nich właśnie świadomość tej naszej bliźniaczej kopii.
Czas nie ma tu żadnego znaczenia, możliwe jest połączenie zarówno z przyszłą jak
i przeszłą równoległą linią czasową.
I to by tłumaczyło mój sen deja-vu, o którym na początku pisałem...
A jak to jest, że widzimy we śnie jakiś napis,czy liczbę, czytamy go, a potem
spoglądamy gdzieś indziej, i znów na ten napis....
ale za drugim razem widzimy coś innego?
Obserwujemy różne światy równoległe, będące takimi samymi, za wyjątkiem treści
tego napisu.
Jednak z analizy moich snów wynika, że ludzie, których spotykamy w snach w
części przypadków znajdują się również we śnie.
Z tym że prawie zawsze są to niematerialne dusze - świadomości ludzi ze światów
równoległych, którym my się śnimy w taki sam sposób, w jaki oni nam.
Jednak we śnie widzimy ich normalnie jako ludzi
Takie wytłumaczenie wynika z nalizy moich snów, chociażby z treści niektórych
prowadzonych rozmów sennych.
Jak ustaliliśmy, choćby na podstawie doświadczeń śmierci klinicznej, istnienie
duszy jest faktem.
Świadomość jest niematerialna i może przebywać poza ciałem.
Świadomość (dusza) w jakiś sposób jednak oddziaływuje z materią, sterując ciałem,
zapewne za pomocą jakichś nieznanych jeszcze zjawisk kwantowych, rodzajów
splątania kwantowego,
z atomami każdej żywej komórki w naszym materialnym ciele, czyniąc go żywym,
ożywiając materię.
Zatem wszystko, co żyje, każde zwierzę i roślina, nawet bakterie - mają duszę.
bez kwantowej świadomości - duszy materia nie może być żywa.
Nie oznacza to że zwierzęta, rośliny, czy tym bardziej bakterie są świadome.
Pisząc o świadomości, mam na myśli ten kwantowy pierwiastek życia, który jest
odpowiednikiem w świecie duchowym.
A zatem istnieje dusza, która przetrwa śmierć ciała fizycznego.
To tłumaczy, dlaczego śnią nam się nasi bliscy zmarli, i czasami podają
informację, których nie można by uzyskać w inny sposób;
Np. w przypadku zaginięć, czy niewyjaśnionych morderstw, zmarły moze się
przyśnić i podać szczegóły i okoliczności swojej śmierci,
oraz miejsce w którym leży jego ciało, co może być później potwierdzone w
trakcie śledztwa prowadzonego przez policję.
Zdarzają się takie przypadki.
Podobnie działa nasz mózg - jest tylko odbiornikiem bytu duchowego w oparciu o
zjawiska kwantowe.
Jest jednak bardzo selektywny, i odbiera (analogicznie do radia) tylko jedną
stację radiową (naszą świadomość)
a nie transmisje na wszelkich możliwych częstotliwościach, które znajdą się w
jego zasięgu.
Do takiego właśnie wniosku doszedł laureat nagrody Nobla z dziedziny fizjologii
i medycyny, australijski neurofizjolog prof. John Carew Eccles.
Wynik jego naukowych dociekań, znany jako dualistyczny interakcjonizm
(dualist-interactionism),
jest właśnie połączeniem duchowej świadomości (duszy) z ciałem człowieka poprzez
zjawisko nieoznaczoności kwantowej w mózgu.
John Eccles doszedł do wniosku, że świadomość mieści się w mózgu, ale nie jest
jego wytworem,
jest od niego niezależna, i pozostanie nienaruszona po jego śmierci jako duch.
Czasem zdarza się że jest inaczej, czy to z powodu praktyk, zdolności niektórych
ludzi, czy też natury ich mózgu.
I wten sposób media na seansach spirytystycznych pozwalają na czasowe przejęcie
kontroli nad swoim ciałem - innym bytom duchowym,
- stąd czasem mówią nieznanymi językami, bądź zmienionym, nienaturalnym głosem.
To samo dotyczy opętanych, czy niekiedy uznanych za chorych psychicznie.
Zdarza się tak i bez spirytyzmu.
Są przypadki ludzi, w których jednym ciele, kryje się kilka osobowości
Nazywa się to podwójną osobowością, i polega na tym, że przez jedno ciało, za
pośrednictwem mózgu, kontaktuje
się ze światem materialnym kilka świadomości (dusz).
I też tu są przypadki, że ci ludzie np. znają obce języki, których nigdy się nie
uczyli, i nie mieli takiej możliwości.
Lunatycy wstają, chodzą, robią różne rzeczy, niekiedy takie, których nigdy by
nie zrobili będąc świadomymi.
Nic później po przebudzeniu nie pamiętają.
Po prostu jakiś byt duchowy posługiwał się wówczas ich ciałem.
W dużym uproszczeniu można się posłużyć analogią radia, telewizora - do mózgu.
Widzimy i słyszymy coś w tych urządzeniach, co jednak nie jest w nich samych, a
jedynie przez nie odbierane.
Ale gdyby kilka wieków temu, pokazano komuś telewizor czy radio - nie dał by
wiary, że to co tam widzi i słyszy,
nie pochodzi z wnętrza tego urządzenia, że to urządzenie nie jest tego źródłem.
Weźmy radio na baterie, zdejmijmy obudowę, tak by był dostęp do płyty z
elementami elektronicznymi (od strony lutowania)
Włączmy takie radio, dostrojmy jakąś stację. ok, wszystko gra.
Teraz, gdy zaczniemy dotykać palcem tych lutowań i ścieżek na płycie,
Gdy trafimy na miejsce, gdzie mieści się układ pośredniej częstotliwości i tam
dotkniemy,
radio zacznie nam się rozstrajać, będziemy słyszeli kakofonię różnych stacji
radiowych,
także zagranicznych, krótkofalowych, które są nawet na innych zakresach fal.
Gdy tylko odejmiemy palec, wszystko wróci do normy; znów będziemy slyszeć tylko
naszą pierwotną stację.
Czasem w wyniku wykrycia np. tętniaka, wykonuje się operacje wymagające
trepanacji czaszki.
wycina się fragment kości czaszki, by uzyskać dostęp do kory mózgowej.
Pacjent może być wtedy świadomy.
Lekarze robili doświadczenia, stymulując korę mózgową za pomocą elektrod,
przez które przepuszczali niewielki prąd.
Zmieniali w ten sposób stan świadomości pacjentów, pacjenci widzieli rzeczy,
postacie, których nikt inny nie widział.
Jednak nie ma możliwości by w ten sposób dopisać człowiekowi lub wymazać
jakieś wspomnienie,
coś czego ten człowiek nigdy nie przeżył, nie doświadczył.
Co jest jeszcze jednym argumentem, przeciw teorii, jakoby to mózg był źródłem
świadomości.
Po odjęciu elektrody - wszystko natychmiast wracało do normy.
Narkotyki, czy wszelkie substancje psychoaktywne, psychodeliczne - właśnie
powodują takie rozstrojenie mózgu;
możliwy jest wgląd w inne światy, możliwe jest zakłócone widzenie rzeczy spoza
naszej linii czasowej,
Ale niestety też otwiera to mózg dla innych niż nasza świadomość - bytów
duchowych, co może mieć złe skutki, o jakich pisałem powyżej.
Znana jest powszechnie substancja psychodeliczna o nazwie dimetylotryptamina,
czyli DMT.
Jest ona wytwarzana w minimalnych ilościach w mózgu przez szyszynkę, ale też
znajduje się w wielu roślinach
Znanym przez indian i inne plemiona już od starożytności rytualnym napojem
psychodelicznym zawierającym m.in. DMT jest ayahuasca (czyt. ajałaska).
Wiele osób twierdzi, że ta substancja umożliwia wyjście duszy z ciała,
zobaczenie przyszłości czy innych niedostępnych zmysłom zjawisk, np odnalezienie
zaginionych osób czy rzeczy.
Morgan Robertson w swojej powieści Futility opisał tragedię, będącą
zaskakującym podobieństwem do katastrowy Titanica.
Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że powieść została wydana
w roku 1898, a więc 14 lat przez słynną katastrofą.
Jak wiadomo, Robertson zmarł na skutek przedawkowania narkotyków.
Prawdopodobnie to właśnie ayahuasca była w jego przypadku przyczyną tego iż miał
te prorocze wizje i jak to określił,
kontakt z astralnym współautorem w tworzeniu powieści Futility.
Teoria Everetta i wielowymiarowa świadomość przemieszczająca się niepostrzeżenie
między równoległymi rzeczywistościami daje wiele możliwości rozwoju wydarzeń,
Chodzi tu o to, że te substancje mają wpływ na pewne zjawiska kwantowe w mózgu
(w mikrotubulach) znane jako siły Van der Waalsa.
Zachodzi tu zjawisko podobne do marzeń sennych, polegające na kwantowej
teleportacji duchowej świadomości
między mózgami naszych nieskończenie wielu kopii żyjących w równoległych
wszechświatach
Ponieważ wszystkie możliwe stany kwantowe się rzeczywiście realizują - czas jako
taki nie istnieje,
a jest tylko subiektywną drogą rozwoju i doświadczania świadomości,
nasza jaźń może się dzielić, łaczyć, oscylować w tym wielowymiarowym wszechświecie,
stąd dokładne przewidzenie przyszłego zdarzenia przez np. jasnowidzów nie jest
możliwe (np numerów lotto, jak by niektórzy chcieli).
Ale wracając do snów - kto decyduje o treści naszych snów, danej nocy, w danej
chwili drzemki?
kto sprawia że widzimy akurat takie a nie inne zdarzenie,
spotykamy akurat taką a nie inną osobę i rozmawiamy z nią na określony temat, w
akurat takim a nie innym świecie równoległym?
Skoro istnieje dusza, duchy, to znaczy że istnieje też cały świat duchowy, może
istnieć wyższy wymiar rzeczywistości, łączący wszystkie te swiaty równoległe,
w ktorych żyją istosty z materialnym ciałem, mogą żyć w nich doskonalsze od nas
istoty duchowe,
które widzą całe to drzewo nazywane multiwszechświatem - jednocześnie.
To one znają naszą przyszłość w różnych liniach czasowych, różne możliwe wersje
przyszłych zdarzeń, z naszym udziałem,
to one mogą decydować o treści naszych snów, łącząc nas ze światami równoległymi,
pozwalając niekiedy naszym bliskim zmarłym na kontakt z nami w ważnych sprawach,
a także ostrzegając nas w snach, dając symboliczne wskazówki, lub wyświetlając
nam w snach zwiastuny filmu
będącego czekającym nas przyszłym wydarzeniem w jakiejś sporej procentowo
liczbie przyszłych ścieżek w światach równoległych.
Osobom niewidomym od urodzenia, mogą z jakichś powodów nie być dostarczane
wrażenia senne zawierające obrazy.
Mieszkam w domu jednorodzinnym z działką, i od drzwi domu do furtki jest chodnik
(wylewka)
i po środku jest wmurowany taki betonowy kwadrat z metalowym okuciem, o boku ok
70cm,
przypomina klapę włazu do studzienki kanalizacyjnej, szamba itp. tylko nie ma
żadnych dziurek, i jest masywniejszy i ułożony równo z betonem.
Jak byłem mały, może ze 4-5 lat miałem, to mam w pamięci widok jak dziadek zdjął
ten kwadrat betonu,
i była tam wybetonowana jakaś kwadratowa studzienka, o głębokości ok 1,5 - 2m,
na jej ścianach wyraźne ślady desek z szalunku,
i lekko pomalowane jakimś rzadkim lepikiem czy smołą.
Później nikt tego więcej nie otwierał, i tak mi w pamięci został tamten widok,
byłem przekonany że tak właśnie jest.
A tymczasem niedawno przy okazji małego remontu i poprawek chodnika, wyszła
rozmowa i babcia mówi,
że to jest tylko płyta wmurowana w chodnik, i niczego pod spodem nie ma, jest
ziemia, i ze tak było od początku.
I faktycznie nie ma, - sprawdziłem wbijając pod kątem metalowy pręt w ziemię -
gdy by był beton, to by sie pręt zatrzymał.
Drugi tego typu przypadek miał miejsce w 2003r, gdy szedłem w pielgrzymce
(warszawskiej, grupy 17-ste)
Trasa prowadziła przez miejscowość Idzikowice, i szło się ulicą, która była
wiaduktem nad torami.
Tam są zakłady remontowe pociągów, i inne tego typu firmy, przebiega centralna
magistrala kolejowa (CMK), ale nie w tym rzecz.
Była wtedy ładna słoneczna pogoda, bezchmurne niebo.
Idąc w grupie, przechodząc tym wiaduktem, po lewej stronie przed takim
budynkiem, czy to lokomotywownią,
widziałem kilka (3,4 lub 5) oddzielonych torami peronów, a na każdym z nich
typową tabliczkę z nazwą stacji Idzikowice.
W ogóle nie zwróciłem na to uwagi, aż do niedawna, gdy przypadkowo się
dowiedziałem, że tam żadnych peronów nie ma i nigdy nie było (!)...
Moje wyjaśnienie jest takie:
Zakładam prawdziwość teorii Everetta-Deutscha. (Istnieje stała liczba,
być może nieskończenie wiele równoległych wszechświatów, w których są te same
prawa przyrody).
Nasza duchowa świadomość płynnie i niezauważalnie przez cały czas przełącza się
pomiędzy tymi światami,
ale tylko takimi, w których różnice polegają tylko na nieokreślonych subtelnych
zmianach.
(np. pogoda, przyroda, ludzi jakich po drodze spotykamy, a także ich nastrój w
stosunku do nas, itp.)
Natomiast wszystkie zapisane w naszej pamięci ustalone dane - są wspólne dla
tych swiatów.
(np. wygląd naszego domu, pokoju, miasta, budynki, drzewa, ludzie których znamy,
to co mamy zapisane w zeszycie, na komputerze itp.)
Jeśli jesteśmy bardziej rozwinięci duchowo, życzliwiej nastawieni do ludzi, przyrody
- trafiamy do tych lepszych światów, w których czujemy spokój, harmonię, albo
jest np ładniejsza pogoda, życzliwsi ludzie.
W naszych snach - też to ma miejsce, z tym że tam przełączani jesteśmy pomiędzy
różniącymi się od siebie rzeczywistościami.
Całą wędrówką naszej świadomości kierują istoty astralne.
Wygląda to dla nas tak właśnie jak twierdzą fizycy kwantowi, że świadomość
tworzy rzeczywistość.
Większość z nas nie zauważa tego, i przyjmuje po prostu jako upływ czasu w
jednym wszechświecie.
Jednak to co napisałem powyżej - 100% się zgadza z teorią kwantową, z
doświadczeniem Aspecta,
kwantową teorią świadomości Penrose'a i Hameroff'a - oraz - z moimi odczuciami.
Wszystko odbywa się na zasadzie teleportacji stanów kwantowych wewnątrz mikrotubul.
pomiędzy (jak już wiemy - będącymi kwantowymi interakcyjnymi odbiornikami)
mózgami naszych bliźniaczych kopii w tych równoległych swiatach.
W strukturach nano, jakimi są mikrotubule, stany kwantowe nie wykazują już cech
chaosu - nawet w wysokich temperaturach,
Ale są właśnie nieustannie modulowane przez duchową świadomość człowieka.
Dzięki takiemu rozwiązaniu, możliwa jest koherencja i teleportacja stanów
kwantowych, co w praktyce oznacza teleportację naszej świadomości.
W tym miejscu należy wspomnieć o możliwości podróży w czasie. Zarówno w
przyszłość jak i w przeszłość
I to bez paradoksu dziadka, a także skoków czasowych bez wehikułów czasu, na
zasadzie tego przełączania świadomości.
Wiecie czym jest UFO? otóż są to pojazdy podróżników w czasie, przybysze z
przyszłości, nasi potomkowie.
Przybywają oni do naszych czasów, by obserwować na żywo ważne wydarzenia
historyczne.
Pojawiają się zawsze, gdy na świecie dzieje się coś spektakularnego, co
przechodzi na trwałe do kart historii.
Zgodnie z teorią Everetta - funkcja falowa nie ulega redukcji.
Wszystkie możliwe jej stany kwantowe realizują się w równoległych wszechświatach.
Nie ma paradoksu dziadka ani kota Schrodingera.
Istnieje nieznana współczesnej nauce możliwość teleportacji stanów kwantowych
materii pomiędzy tymi światami, co jest równoważne podróży w czasie.
Ludzie nazywają to materializacją i dematerializacją, pojawianiem się znikąd i
znikaniem.
Człowiek po śmierci ciała jako duch, może dowolnie przemieszczać się w czasie,
a także wrócić do dowolnego momentu ze swojej przeszłości w swoim życiu i
zobaczyć zdarzenie jeszcze raz.
Na tej właśnie zasadzie polega nawigacja pojazdów UFO, dzięki temu są w stanie
trafić w odpowiednie miejsce w odpowiednim wszechświecie i czasie.
Dzięki materializacji mogą to czego nie może duch; np. pobrać próbki, dokonać
rejestracji obrazu, dźwięku pomiarów itp.
W przyszłości gdy nauka oficjalnie dowiedzie istnienia ducha i życia po śmierci
- dzięki tej wiedzy granice między tymi światami staną się cieńsze i łatwiejsze
do przekraczania.
Przede wszystkim przeczytajcie w Biblii Księgę Ezechiela.
Świadomość może być niekiedy przełączana pomiędzy nieznacznie różniącymi się
światami,
W momencie, kiedy to ma miejsce ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, a dopiero
jakiś czas po fakcie.
- na co by wskazywało to moje doświadczenie z brakiem studzienki widzianej w
dzieciństwie, i później - peronów z tabliczkami.
To wyczerpująco wyjaśniało by zarówno realistyczne jak i symboliczne sny
prorocze ludzi.
Tutaj możemy wreszcie spróbować wyjaśnić czym jest tzw. przeczucie czy intuicja.
Być może jesteśmy ostrzegani w podobny sposób na jawie,
albo w jakiś sposób odbieramy silne emocje naszych bliźniaczych kopii z
równoległych ścieżek,
którym w wyniku decyzji objętej przeczuciem stało się coś dobrego lub złego.
Bliska nam zmarła osoba, miała wgląd do funkcji falowej przyszłości
(wszelkich możliwych rozwiązań zdarzeń z naszym udziałem),
i mogła nas zawczasu ostrzec dając znak, ktory odbieramy jako przeczucie, intuicję.
W ten sposób mogą istnieć w naszej świadomości wszelkie nieuzasadnione lęki i
fobie przed określonymi rzeczami i sytuacjami.
Któremuś z naszych bliźniaków w równoległej linii czasowej,
przydarzyło się coś złego i było związane z daną rzeczą, sytuacją, okolicznością,
i na zasadzie przeczucia lub jakiegoś zapomnianego snu - przeniknęło do naszej
świadomości.
Teoria superstrun przewiduje istnienie wibrujących cząstek o rozmiarach
zbliżonych do długości Plancka (około 10^-35m).
A więc nieporównywalnie mniejszych od atomów, nukleonów i tworzących ich kwarków.
Może to być podstawowy budulec multiwszechświata.
Tam właśnie może być świadomość, duch, która dzięki tak małym rozmiarom jest
wszystko przenikać.
Postuluje się też istnienie nieco większych mikrotuneli czasoprzestrzennych, ale
też w okolicach długości Plancka.
Być może są to tunele łączące równoległe wszechświaty zarówno materialne jak i
duchowe z naszym.
Możliwe, że są to właśnie te tunele, które widzieli ludzie będący w stanie
śmierci klinicznej.
Możliwe też, że w czasie snu, poprzez takie mikrotunele, nasza świadomość ma
wgląd w równoległe wszechświaty.
Niestety, nie wszystkie byty duchowe są szlachetne.
Dręczenia, opętania, koszmary senne, to przykłady ich działań.
I psychiatrzy diagnozują chorobę psychiczną, nie wiedząc z czym tak na prawdę
mają doczynienia,
bo nie znają prawdziwej natury świadomości.
Nie wolno wywoływać duchów, uprawiać czarów,wróżb, stosować
różdżek, wahadełek, i wszelkich podobnych rzeczy.
Nie rozumiem czemu tyle ludzi czyta horoskopy, czy korzysta z usług wróżek.
Tak, duch może coś powiedzieć o przyszłości, czy osobie, która szuka takich
informacji.
Miejcie jednak świadomość że są to złe duchy.
Takie informacje nie przyniosą Wam szczęścia.
Zabrania tego Biblia, i takie też jest moje zdanie.
Jeśli coś z przyszłości będzie miało Wam być objawione, to tak się stanie bez
Waszej ingerencji,
czy to w postaci snu, czy też przeczucia, intuicji.
Jednak właśnie tam, w tym najwyższym wymiarze, ponad multiwszechświatem, bądź
jeszcze wyżej,
bo nie wiemy jaka jest liczba takich wymiarów i multiwszechświatów,
Badając otaczającą nas rzeczywistość, wciąż odkrywamy, że to co dotychczas
uważalismy za całość,
okazuje się tylko maleńką cząstką czegoś znacznie większego
- powinna być jedna wszechobecna świadomość, siła sprawcza która przenika
wszystko, co istnieje,
i widzi całe swoje dzieło stworzenia,
we wszystkich jego czasach i wymiarach jednocześnie.
Nic nie stoi na przeszkodzie, by nazwać tę świadomość Bogiem.
Mam wrażenie, że to właśnie ostateczne, wobec niezbitych dowodów,
naukowe potwierdzenie duchowego świata, duchowej świadomości wraz z
niezliczonymi równoległymi wszechświatami.
- będzie największym odkryciem naukowym w historii ludzkości.
Odkryciem, które powinno zostać dokonane już niedługo, wcześniej aniżeli
odkrycie za pomocą radioteleskopów przez program SETI
inteligentnego życia pozaziemskiego, cywilizacji zamieszkujących pozasłoneczne
planety.
Budowane są coraz potężniejsze akceleratory cząstek, takie jak Wielki Zderzacz
Hadronów (LHC) w CERN.
Stosuje się coraz większe energie zderzeń, rozbijając cząstki na coraz mniejsze,
o coraz to większej energii wiązania.
Naukowcy próbują znaleźć przewidzianą przez Model Standardowy cząstkę, która
nadaje materii masę, zwaną bozonem Higgsa, będącą cząstką pola Higgsa.
Jaki będzie wtedy świat, jak i czy zmienią się ludzie?
Czy nadal będą zabijać zwierzęta, wiedząc już na pewno, że wszystkie one mają duszę?
Trudno mi sobie teraz to wszystko wyobrazić...
Przedstawię Wam analogię teorii miejsca Ziemi w Układzie Słonecznym, do teorii
świadomości.
Wiek XV - XVI Powszechnie w świecie przyjmuje się teorię geocentryczną,
jednak jest Kopernik, Galileusz, którzy twierdzą, że Ziemia jest kulą,
jedną z planet, trzecią w kolejności i krąży wraz z nimi wokół Słońca.
Za tą herezję omal nie zostali spaleni na stosie przez inkwizycję.
Był też Giordano Bruno, który twierdził ponadto że Słońce jest tylko jedną z
niezliczonych gwiazd,
że wszechświat jest ogromny, że wszędzie obowiązują te same prawa, że wokół
innych gwiazd krążą planety,
które podobnie jak Ziemia - są zamieszkałe przez istoty rozumne.
Ten wizjoner za tak absurdalne herezje - został spalony na stosie.
XX i początek XXI w. - Powszechnie w świecie naukowym przyjmuje się teorię, że
to mózg jest źródłem świadomości.
jednak jest Eccles, Penrose i Hameroff, którzy twierdzą, że świadomość jest duchowa,
i łączy się z mózgiem za pomocą zjawisk kwantowych, w ten sposób ożywiając ciało.
Dziś nie pali się już ludzi na stosach, jednak w świecie naukowym ich teoria nie
ma poparcia.
Był też Hugh Everett III, który twierdził że funkcja falowa nie ulega redukcji,
że wszystkie możliwe jej stany są rzeczywiste i zachodzące, że gęstość
prawdopodobieństwa funkcji falowej,
odpowiada gęstości wszechświatów równoległych w których jej poszczególne stany
kwantowe się realizują,
że liczba tych wszechświatów może być nieskończona,
i że wszystko co jest możliwe - ma na 100% miejsce gdzieś w multiwszechświecie.
Te herezje tylko niewielka część naukowców traktuje poważnie, i to dopiero od
bardzo niedawna.
Dla przytłaczającej większości ludzi jest to czyste science-fiction.
W obu przypadkach była jakaś część ludzi, która wierzyła w obie teorie, jednak
stanowili mniejszość,
a przynajmniej nie byli w stanie przekonać ogółu do nowatorskich teorii.
W pierwszym przypadku wszystko okazało się prawdziwe.
(życia na innych planetach nie możemy odkryć tylko z powodu niewyobrażalnych
odległości do gwiazd i galaktyk)
Naprawdę wierzycie, że w drugim przypadku nie będzie dokładnie tak samo?
Wreszcie przedstawię Wam najlepszą analogię jaka tylko mi przyszła na myśl,
jeśli chodzi o porównanie do czegoś powszechnie znanego,
relacji: świadomość(dusza) - mózg - ciało.
Każdy z Was zapewne miał w ręku telefon komórkowy.
Większość z Was wie, że znajduje się w nim karta SIM, do której przypisany jest
numer.
Natomiast wszystko co jest z tą kartą SIM (numerem) związane, a więc:
rachunek, stan konta, dane właściciela, usługi, taryfy,poczta głosowa, nagrane
powitanie i wiadomości, itp.
- znajduje się u operatora na centrali.
Gdy przełożymy kartę SIM do innego telefonu - tym samym nadamy mu numer
przypisany do tej karty SIM.
Załóżmy że istnieje tylko jeden jedyny operator komórkowy, i ma absolutnie
wszędzie 100% zasięg.
Telefonów są miliardy, ale każda karta SIM ma swój unikalny kod,
dzięki czemu łącząc się z centralą poprzez niewidzialne fale radiowe
- jest unikalna, i zawsze loguje się tylko pod własnym numerem - numery i karty
SIM nie mieszają się.
Gdy włączamy telefon - loguje się on do sieci,
i reprezentuje numer, z którym mozna sie kontaktowac przez tenże telefon.
Załóżmy, że telefon ani karta SIM nie zawierają pamięci - wszystkie kontakty,
SMS,y i inne dane -
są zapisane na centrali w pamięci należącej do operatora, w katalogu opisanym
tymże numerem.
Załóżmy też, że uszkodzona karta SIM, może powodować że telefon będzie odbierał
i przetwarzał zakłócone dane z innych,
nieznanych numerów, a także będzie podatny na wpływ hakerów - a więc nie będzie
działał normalnie.
Zniszczenie telefonu i karty SIM - nie powoduje zniszczenia i utraty numeru i
danych na centrali.
Numer i wszystko co z nim związane - pozostaje nienaruszony i jest własnością i
cząstką operatora.
W przypadku odbudowania/naprawienia uszkodzonego telefonu lub/i karty SIM
- numer będzię funkcjonował tak samo jak poprzednio - wszystkie przypisane mu
dane (pamięć) - zostały zachowane.
Nadal będzią mogły zadzwonić (kontaktować się z nim) osoby które go znają, jak i
będzie się prezentował tym, do których dzwonimy.
Wszystkie numery są jednością, bowiem znajdują się na jednej pamięci, są ze sobą
w ten sposób połączone, i są częścią operatora.
I teraz najważniejsze:
Ludzkie ciało - to telefon komórkowy.
Mózg - to karta SIM
Dusza(świadomość,osobowość) - to numer na centrali i wszystko co jest z nim
związane.
Operatorem sieci - jest Bóg.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: niusy.onet.pl
Re: Świadomość to nie mózg.
2011-03-31 20:33:01 - diuka
> Jedno musicie wiedzieć:
[tl;dr]
....że dzień bohatera zaczyna się o poranku, a kończy się wieczorem.
To jakiś prk-owy Brilthor i ta niespodzianka, która miała zaskoczyć
stałych bywalców?
--
pozdrawiam
diuka
Re: Świadomość to nie mózg.
2011-04-01 08:08:49 - bans
> To jakiś prk-owy Brilthor i ta niespodzianka, która miała zaskoczyć
> stałych bywalców?
Czytałaś to? Ja się dorobiłem jakiegoś usenetowego szóstego zmysłu,
który po rzuceniu okiem na 2 pierwsze wersy postu pozwala mi podsumować
jego twórcę słowem świr i lecieć do następnych postów ;)
--
bans
Re: Świadomość to nie mózg.
2011-04-01 10:40:11 - diuka
>> To jakiś prk-owy Brilthor i ta niespodzianka, która miała zaskoczyć
>> stałych bywalców?
>
> Czytałaś to? Ja się dorobiłem jakiegoś usenetowego szóstego zmysłu,
> który po rzuceniu okiem na 2 pierwsze wersy postu pozwala mi podsumować
> jego twórcę słowem świr i lecieć do następnych postów ;)
Nie czytałam, w Dialogu mam po lewej ile linii zawiera dany post. Ten
konkretny 936 :), to plus temat wystarczyło.
A niespodzianki nadal nie ma i pewnie w tym tygodniu nie będzie. Ech,
obiecujący gruszki na wierzbie, jak zawodowi politycy... ;)
--
pozdrawiam
diuka
Re: Świadomość to nie mózg.
2011-04-01 11:24:52 - Jo'Asia
> A niespodzianki nadal nie ma i pewnie w tym tygodniu nie będzie. Ech,
> obiecujący gruszki na wierzbie, jak zawodowi politycy... ;)
A to nie pierwsze z listy: www.biblionetka.pl/patronates.aspx ?
Jo'Asia
--
__.-=-. -< Joanna Słupek >----------< goodreads.com/spriggana >-
--<()> -< esensja.pl/ >-------------< bujold.sf-f.pl/ >-
.__.'| -< Framling Framlingowi oka nie wykole >-
Re: Świadomość to nie mózg.
2011-04-01 12:05:42 - diuka
>> A niespodzianki nadal nie ma i pewnie w tym tygodniu nie będzie. Ech,
>> obiecujący gruszki na wierzbie, jak zawodowi politycy... ;)
>
> A to nie pierwsze z listy: www.biblionetka.pl/patronates.aspx ?
Err... A to nie jest żart pierwszokwietniowy? Jeśli nie, to faktycznie
niespodzianka wielka. Czy i gdzie można ją kupić? Pędzę sprawdzać. :)
--
pozdrawiam
diuka
Re: Świadomość to nie mózg.
2011-04-01 12:13:57 - bans
> Czy i gdzie można ją kupić? Pędzę sprawdzać. :)
Napisz do wydawnictwa UseNetus.
--
bans
Re: Świadomość to nie mózg.
2011-04-01 12:19:55 - diuka
>> Czy i gdzie można ją kupić? Pędzę sprawdzać. :)
>
> Napisz do wydawnictwa UseNetus.
Znaczy, żart? No tak.
--
pozdrawiam
diuka
Re: Świadomość to nie mózg.
2011-04-01 15:34:29 - Gosia Wolniewicz
> Am Fri, 01 Apr 2011 12:13:57 +0200 schrieb bans:
>
> >> Czy i gdzie można ją kupić? Pędzę sprawdzać. :)
> >
> > Napisz do wydawnictwa UseNetus.
>
> Znaczy, żart? No tak.
Ależ skąd! To przecież, coraz bardziej popularny, self publishing. ;)
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> www.gazeta.pl/usenet/
Re: Świadomość to nie mózg.
2011-04-01 15:50:58 - diuka
>>>> Czy i gdzie można ją kupić? Pędzę sprawdzać. :)
>>>
>>> Napisz do wydawnictwa UseNetus.
>>
>> Znaczy, żart? No tak.
>
> Ależ skąd! To przecież, coraz bardziej popularny, self publishing. ;)
Dałam si? nabrać, Jo'Asi uwierzyłam, choć przecież nie napisała
wyraźnie, że to istniejąca książka. :)
--
pozdrawiam
diuka