Dziennikarze spierają się o boty w kampanii Andrzeja Dudy: nieetyczne wsparcie czy normalna praktyka
„Gazeta Wyborcza” i Radio Zet ujawniły, że sztab Andrzeja Dudy w czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi zlecił „automatyczne komentarze”. Zdaniem niektórych dziennikarzy to nieetyczne narzędzie, a według innych - standardowa praktyka, która nie miała dużego wpływu na wynik wyborów.
Według dokumentów złożonych przez sztab Andrzeja Dudy do Państwowej Komisji Wyborczej w ramach rozliczenia kampanii prezydenckiej z 2015 roku w drugiej połowie lutego zawarto umowę dotyczącą „kompleksowych usług wizerunkowych, marketingowych, promocyjnych, doradczych i innych”. Jeden z załączników umowy stanowi, że firma będzie moderować wątki na forach dyskusyjnych. Miesięcznie mała obsługiwać tysiąc wątków (stawka to 20 zł za wątek) i zamieszczać 5 tys. wpisów automatycznych (po 2 zł za wpis).
Umowa obowiązywała do kwietnia, za usługi wykonane w marcu komitet wyborczy Andrzeja Dudy zapłacił 40 590 zł. Zlecenie zrealizowała Firma Elchupacabra obecnie mieszcząca się przy ul. Puławskiej w Warszawie. - Prywatne mieszkanie bez żadnej tabliczki. Nikt tam nie otwiera. Podany w internecie telefon jest nieaktywny - tak siedzibę spółki opisano w tekście „Gazety Wyborczej”.
.@RadioZET_NEWS W PKW jest rozliczenie umowy, którą komitet wyborczy Andrzeja Dudy zawarł na tworzenie "automatycznych wpisów" w internecie w czasie kampanii prezydenckiej w 2015 r. To według ekspertów wskazuje na użycie botów, czyli kont fałszywych użytkowników. pic.twitter.com/II7fSzsPMu
— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) 14 września 2018
W artykułach „Gazety Wyborczej” i Radia ZET podkreślono, że w ramach umowy w kampanię Dudy były zaangażowane boty. Zwrócono też uwagę, że od lutego do kwietnia mocno wzrosło poparcie dla ówczesnego kandydata z PiS. Jednocześnie w mediach społecznościowych pojawiało się mnóstwo negatywnych wpisów pod adresem Bronisława Komorowskiego, m.in. wytykających mu niestosowne zachowanie w sali parlamentu japońskiego.
Na pytania Mariusza Gierszewskiego w tej sprawie odpowiedział Paweł Szefernaker, który w sztabie Andrzeja Dudy odpowiadał za działania w internecie. - W sztabie wyborczym prezydenta Andrzeja Dudy nie było przyzwolenia na działania nieetyczne. Żadnych takich działań nie podejmowaliśmy. Także w podpisywanych umowach znajdowała się klauzula zobowiązująca zleceniobiorcę do przestrzegania przepisów prawa - zapewnił.
Dodał przy tym, że nie pamięta szczegółów wszystkich umów i wynikających z nich działań. - Współpracowaliśmy z wieloma firmami, z tą konkretną współpraca została przerwana. Dziś trudno mi określić, z jakich powodów. Trzy i pół roku po zawarciu tej umowy nie odpowiem dokładnie na pytanie, co kryje się pod konkretnym sformułowaniem w jednym z wielu zleceń, który był załącznikiem do jednej z wielu umów jakie były wtedy zawierane. Pamiętam, że automatycznie np. usuwaliśmy wulgarne wpisy w mediach społecznościowych lub komentarzach na stronach internetowych prowadzonych przez komitet wyborczy - opisał Szefernaker.
Jak pokazują archiwa na stronie KW Kandydata na Prezydenta Andrzeja Dudy nie było żadnego forum ani możliwości dodawania komentarzy. @RadioZET_NEWS @gazeta_wyborcza @bogdan607 https://t.co/ijki8feHQ6
— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) 14 września 2018
- Śledztwo Radia ZET: Czy boty pomogły wygrać Dudzie wybory prezydenckie? - pyta stacja w artykule na ten temat w jej serwisie internetowym. Natomiast „Gazeta Wyborcza” na pierwszej stronie stwierdza w tytule: „Boty w służbie Dudy” i zaznacza w nadtytule: „Jak manipulowano internetem w kampanii 2015 r.”.
Boty nieetyczne i ważne dla wyników czy to nieistotny standard?
O publikacjach „GW” i Radia ZET od rana dyskutują dziennikarze aktywni na Twitterze. Ci z „Gazety Wyborczej” są przekonani, że zastosowanie botów w kampanii źle świadczy o sztabie Andrzeja Dudy.
- Gdy Andrzej Duda został prezydentem wielu ludzi mówiło, że to efekt wielkich zmian, jakie zaszły w Polsce, których wcześniej nikt nie zauważył. Faktycznie, wcześniej podczas kampanii wyborczych nie wynajmowano botów i nie płacono za wpisy. #wPiSza2złote - napisał Bartosz Wieliński. - Zlecenie nr. 2. Dwa zł. za wpis bota, 20 zł. za wątek. Firma p. Sulimy zarobiła 40 tys. zł., a za nieobliczalne szkody wyrządzone PL przez PAD-a, płacić jaszcze będą przyszłe pokolenia. Koń Kaliguli, choć miał zostać konsulem, nikomu nie zaszkodził - skomentował Jarosław Kurski.
- Chciałabym zobaczyć umowy podpisywane przez sztaby np. wszystkich kandydatów na prezydentów Warszawy. Czy w nich też są takie zasady działania w sieci jak "20 zł za wątek, 2 zł za wpis”? - zapytała Dominika Wielowieyska. - Ale oczywiście zwycięstwo w wyborach nie jest efektem tylko jednego czynnika. Dopiero skuteczność iluś tam instrumentów i pomysłów daje oczekiwany rezultat - zaznaczyła.
Niektórzy dziennikarze uważają, że skorzystanie z botów trudno uznać za czynnik, który przesądził o zwycięstwie Dudy nad Komorowskim. - Dla każdego dziennikarza i polityka pamiętającego kampanię z 2015 r twierdzenie że PAD (prezydent Andrzej Duda - przyp.) wygrał dzięki botom musi być dużym absurdem - ocenił Michał Kolanko z „Rzeczpospolitej”.
- Fakt używania botów w kampanii wyborczej wydaje mi się dość oczywisty i być może dlatego, nie bulwersuje mnie specjalnie. Oczywiście mówię o sytuacji, gdy sztab nie ściemnia, że tego nie robi - napisał Sławomir Wikariak z „Dziennika Gazety Prawnej”. - Wreszcie głos rozsądku bo już myślałam, że tylko ja nie rozumiem afery z zamieszczaniem automatycznych wpisów na własnej stronie internetowej - skomentowała Kataryna, publicysta „Do Rzeczy” i WP Opinie.
- Owszem boty są stosowane, ale trzeba nazywać rzeczy po imieniu: to oszukiwanie ludzi, którzy myślą, że mają do czynienia z realnymi zwolennikami polityka. A tymczasem to fikcja - odpowiedziała Dominika Wielowieyska. - W 2015 roku to nie była taka oczywistość, PiS zastosował ją na tak szeroką skalę w Polsce po raz pierwszy. Szkolenia w USA przyniosły efekty - stwierdził Roman Imielski z „Gazety Wyborczej”.
- Problem z tematami o botach&trollach jest taki, że zazwyczaj wiemy kto jest trollem/botem, ale nie wiemy albo nie mamy dowodu kto płaci. Bywa też (jak np. w materiale GW/Zetki), że wiemy kto płaci, ale nie wiemy za jakie wpisy. Filozoficznie powiem, że więcej nie wiemy niż wiemy! - stwierdziła Beata Biel z TVN24.pl.
Fakt używania botów w kampanii wyborczej wydaje mi się dość oczywisty i być może dlatego, nie bulwersuje mnie specjalnie. Oczywiście mówię o sytuacji, gdy sztab nie ściemnia, że tego nie robi.
— Sławomir Wikariak (@S_Wikariak) 14 września 2018
Oburzeni publikacjami „GW” i Radia ZET są natomiast niektórzy dziennikarze Telewizji Polskiej. - W Zetce już totalnie zapomnieli czym jest rzetelność dziennikarska. Tezy z sufity, by nie powiedzieć z d. podparte „ekspertami”, którzy jak widać czują się na tyle „pewni” swoich teorii że pozostają anonimowi? Wciąż nie rozumiecie, Mariusz Gierszewski, dlaczego przegraliście wybory - napisał Samuel Pereira z TVP.info.
- I Mariusz Gierszewski się skompromitował. A razem z nim politycy, którzy nie czytają ze zrozumieniem. Umowa na moderowanie strony jako dowód na zatrudnienie „botów”. Prosta manipulacja i pałkarstwo wobec Andrzeja Dudy - stwierdziła Marzena Paczuska. - Andrzej Duda wygrał dzięki botom - to jasne, przecież pamiętamy doskonałą kampanię Bronisława Komorowskiego, który zyskiwał popularność z tygodnia na tydzień... Teraz pozostaje tylko impeachment - ironizował Karol Jałtuszewski.
W Zetce już totalnie zapomnieli czym jest rzetelność dziennikarska. Tezy z sufity, by nie powiedzieć z d. podparte "ekspertami", którzy jak widać czują się na tyle "pewni" swoich teorii że pozostają anonimowi?
— Samuel Pereira (@SamPereira_) 14 września 2018
Wciąż nie rozumiecie @MariuszGierszew dlaczego przegraliście wybory. pic.twitter.com/qei8h32vBo
Dołącz do dyskusji: Dziennikarze spierają się o boty w kampanii Andrzeja Dudy: nieetyczne wsparcie czy normalna praktyka