„Sługa Narodu” zakrada się bocznym wejściem za kulisy sceny politycznej. Recenzja nowego serialu Polsatu
„Sługa Narodu” w reżyserii Okiła Khamidova i Macieja Bielińskiego to polska wersja ukraińskiego formatu, o którym w ubiegłym roku dowiedział się cały świat, oglądając go ze względu na główną rolę Wołodymyra Zełenskiego.
Pierwszy sezon polskiej wersji składa się z dwudziestu czterech odcinków. Mieliśmy możliwość obejrzenia czterech pierwszych, więc w kontekście całości jest to niewiele, aby jednoznacznie ocenić realizację. Śmiało można stwierdzić, że od początku serial spoczywa na barkach Marcina Hycnara wcielającego się w rolę Ignacego Koniecznego.
Konieczny to warszawski nauczyciel historii, który na nowo układa swoje życie. Jest po trzydziestce, pracuje w liceum i bardzo lubi to, co robi, historia jest jego pasją. Od roku ponownie mieszka z rodzicami, ponieważ po rozwodzie zostawił wspólne mieszanie byłej żonie, która wychowuje ich syna. Z dzieckiem widuje się w czasie wolnym. Wydaje się sympatycznym człowiekiem, któremu zależy na uczniach, jest odpowiedzialny za to, co robi, poświęca wiele czasu swojej pracy, ma dobre relacje z rodzicami i dorastającą siostrzenicą. Ignacy to miły kolega, dobry sąsiad, ale i człowiek o wyrazistym światopoglądzie, który potrafi walczyć o sprawy dla niego ważne. Jakim sposobem wygrał wyścig o fotel prezydencki w Polsce?
Humor kabaretowy
Tutaj przechodzimy do komediowego charakteru produkcji. Jedna ze scen pokazujących, dlaczego Konieczny w ogóle stał się kandydatem na fotel prezydencki, przypomina gag kabaretowy. To jest najsłabszy element serialu. Jest to (w pierwszych odcinkach) lekka komedia, która nie zafunduje salw śmiechu, ale raczej wywoła czasem uśmiech na twarzy.
Rzeczywistość bohaterów jest bardzo umowna, ale mimo wszystko komediowy charakter produkcji pozostawia trochę do życzenia. Widać tutaj rękę reżysera Okiła Khamidova. Jeśli lubicie to, jakim żartem operuje „Świat według Kiepskich”, to i „Sługa Narodu” przypadnie wam do gustu. Jeśli jednak preferujecie bardziej wyrafinowany i mniej dosłowny humor, możecie być rozczarowani. Serial zyskałby na subtelności i niedopowiedzeniu, które nie uderza widza w twarz. Niekiedy udaje się zażartować mniej dosłownie, ale pewne kwestie dotyczące kancelarii prezydenta i jego pracowników są zbyt łopatologiczne (np. przedstawienie typów ludzkich, z jakimi będzie pracować Konieczny).
Scenariusz adaptowany przez Khamidova i Bielińskiego dobrze, choć w uproszczeniu, oddaje polskie realia. Rozumiemy rozterki Koniecznego i rozpoznajemy jego problemy, styl życia, już pierwsze minuty wrzucają nas w gonitwę polskich rodzin żyjących jedną nogą w klasie robotniczej, a drugą aspirujących do średniej. O różnicach między scenariuszem polskim a ukraińskim przeczytacie w oddzielnym tekście na naszych łamach, ale muszę zasygnalizować, że nie ma ich zbyt wiele, jeśli chodzi o budowanie postaci głównego bohatera i pokazywanie jego korzeni.
Wróćmy jednak do odpowiedzi na kluczowe pytanie. Jak Konieczny zostaje prezydentem? Wszystko zaczyna się od niefortunnej kłótni z kolegą wuefistą. Konieczny jest zirytowany faktem, że po raz kolejny na jego lekcji uczniowie przygotowują salę na wybory. Dowiaduje się, że przecież nie można przeszkodzić innej klasie w czasie lekcji matematyki. Konieczny wścieka się, że jako humanista jest traktowany jako gorsza kategoria człowieka i rozpoczyna tyradę na temat tego, co irytuje go w Polsce. Jeden z uczniów nagrywa tę wypowiedź i wrzuca do sieci. Ludziom podoba się to, co mówi nauczyciel.
Marcin Hycnar kradnie show
Pierwsze odcinki pokazują, jak Konieczny uczy się nowego miejsca pracy i nowych możliwości. Jest onieśmielony, przytłoczony, przerastają go nowe wyzwania, ale z czasem zaczyna się cieszyć tym, co go czeka. Sądzę, że zaglądanie za kulisy zaprzysiężenia nowego prezydenta i pokazanie, jak wygląda droga elekta do prezydentury, dla większości z nas jest czymś zastanawiającym i chcielibyśmy zobaczyć, jak to się dzieje. Niestety „Sługa Narodu” nie oferuje nam głębokiego spojrzenia za kulisy gry politycznej na najwyższym szczeblu, a jedynie pewne wyobrażenie. Jeśli ktoś chciałby poznać tajniki pracy kancelarii prezydenta, to niestety serial ich nie zdradza. Pokazuje jedynie to, jak wszyscy sobie taką pracę wyobrażamy.
Mata, Underwood, czy Konieczny?
Marcin Hycnar kreuje bohatera, który wzbudza sympatię i chcemy go lepiej poznać, ale jako prezydent nie wykazuje zbyt wielkiej charyzmy, daje się wodzić za nos przez premiera, który szkoli go do przyszłej pracy. Co prawda podczas zaprzysiężenia wybija się na niepodległość i zaczyna działać tak, jak sam uważa, że powinien, ale nie wiemy jeszcze, ile z tych planów wcieli w życie. Oglądając przemówienie Koniecznego, miałam w pamięci performance Maty, kiedy zapowiadał, że w 2040 będzie kandydował na prezydenta. Przemówienia wyborcze wymagają talentu oratorskiego i charyzmy do porwania tłumu. Mam wrażenie, że ani Mata, ani Hycnar nie dali rady, chociaż uczciwie trzeba powiedzieć, że wielu polityków w podobnej sytuacji także poległo. Jak się okazuje, nie każdy może być Frankiem Underwoodem.
„Bo wszyscy Polacy, to jedna rodzina”
Aktorsko cała produkcja wypada dobrze. Rodzice prezydenta (Dorota Kolak i Sławomir Orzechowski) idealnie pasują do świata, w którym mógł dorastać Ignacy. Pomysł z mieszkaniem w kamienicy i relacjami sąsiedzkimi także dodaje rodzimego kolorytu. Od razu czujemy się tam swojsko jak u siebie.
Ignacy Konieczny wkracza w świat wielkiej polityki dzięki wsparciu premiera (w tej roli Krzysztof Dracz), stanowiącego przeciwwagę dla idealizmu i naiwności głównego bohatera. Na kontraście postaw tych bohaterów opiera się humor pierwszych czterech odcinków i ten duet to kolejny plus i powód, dla którego warto dać szansę nowej produkcji.
Dziura budżetowa
Niestety widać, że nie jest to serial wysokobudżetowy, więc jeśli lubicie produkcje premium, to na pewno zauważycie pewne deficyty. Wynagradza to jednak scenariusz, który trafnie wylicza nam nasze społeczne wady. Mamy więc nepotyzm, kolesiostwo, prezenty, ulgi dla prezydenta i jego rodziny, nierozwiązane problemy nagle się same rozwiązują, a szefowa staje się najlepszą przyjaciółką, prawie matką. „Sługa Narodu” kpi z nas, uderzając w sam środek polskiego kołtuństwa. I mamy ochotę się z tego śmiać, bo robi to szybko i trafnie.
Jak dalej potoczą się losy Koniecznego? Na przestrzeni dwudziestu czterech odcinków wiele się może zdarzyć, ale dobra wiadomość jest taka, że Polsat Box Go od razu udostępnia cały sezon. Z kolei na antenie Polsatu nowe odcinki pojawiać się będą w każdą sobotę o godzinie 20.00 - co tydzień pokazywane będą dwa.
Premiera serialu „Sługa Narodu” w Polsat Box Go i na Polsacie odbędzie się 4 marca.
Dołącz do dyskusji: „Sługa Narodu” zakrada się bocznym wejściem za kulisy sceny politycznej. Recenzja nowego serialu Polsatu