Twitter luzuje limity, żeby powstrzymać odpływ użytkowników
- Wyłączenie linków i zdjęć z limitu 140 znaków na Twitterze to nie rewolucja, ale rozpaczliwe poszukiwanie własnej drogi przy odpływie użytkowników. Może jednak oznaczać sondowanie rynku w kierunku wprowadzenia o wiele dłuższych tweetów - oceniają dla serwisu Wirtualnemedia.pl Anna Robotycka, Kamil Strzyżewski, Piotr Modzelewski i Daniel Biegaj.
We wtorek pojawiły się nieoficjalne informacje o tym, że Twitter niebawem przestanie wliczać do limitu 140 znaków na wpis linki oraz zdjęcia zamieszczane w tweetach. Według doniesień serwisu Bloomberg planowane takie rozwiązanie ma przyciągnąć do Twittera nowych użytkowników i pozwolić obecnym na umieszczanie na platformie ciakawszych i dłuższych treści.
Według ekspertów segmentu social media, z którymi rozmawiał serwis Wirtualnemedia.pl nową zmianę zasad komunikacji na Twitterze można oceniać w różny sposób.
To kosmetyka, za którą stoi desperacja
Najbardziej zdecydowaną opinię na temat spodziewanych zmian na Twitterze ma Anna Robotycka, partner zarządzający w faceAddicted. - Już poprzednio dotarła do nas wieść, że Twitter „idzie w długie formy” nawet do 10 tysięcy znaków. Kolejne pomysły Twittera świadczą o tym jak bardzo rozpaczliwie poszukuje on własnej drogi przy spadającej liczbie użytkowników - ocenia Anna Robotycka.
- Twitter od samego początku zmaga się z wieloma problemami - większość z nich wynika z błędów w zaprojektowaniu całej platformy. Przykład? Wzmianki zabierają przestrzeń i cenne znaki w Twitterze, co jest o tyle zabawne, że platforma społecznościowa poniekąd tym samym zachęca do niedołączania zbyt wielu uczestników do konwersacji, co jest antytezą idei mediów społecznościowych. O wiele ciekawszą drogą rozwoju stojącą przed Twitterem są eksperymenty związane z video, transmisjami etc. Drastyczne zmiany dotyczące liczby znaków z pewnością nie przysporzą dodatkowych użytkowników tej platformie, w dodatku Ci którzy uwielbiają krótkie formy mogą stracić zainteresowanie tą formą przekazu. A 140 znaków jak do tej pory wystarczało by niektórzy zrobili z siebie idiotę - zauważa ironicznie Robotycka.
Podobną opinię, choć w nieco mniej radykalnej formie ma Kamil Strzyżewski, client happiness officer w NapoleonCat. - Zmiana polegająca na tym, że linki i grafiki nie będą wliczane do limitu znaków nie jest rewolucją – podkreśla Kamil Strzyżewski. - To kolejna, drobna modyfikacja, która raczej nie sprawi, że użytkownicy będą korzystać z tego medium w zupełnie inny sposób. Nie jest to również atrakcja, która przyciągnie tłumy nowych amatorów ćwierkania czy reklamodawców. Z drugiej strony, może nieco ułatwić życie użytkownikom, którzy tworząc treści będą wkładać w to mniej wysiłku niż dotychczas. Od jakiegoś czasu krążą plotki o całkowitym zniesieniu ograniczenia tweetów do 140 znaków - być może omawiana zmiana to subtelny krok w tym kierunku, mający na celu wywołanie dyskusji i poznanie opinii użytkowników - przypuszcza Strzyżewski.
Dobry krok, więcej przestrzeni na poglądy
W opozycji do opinii Robotyckiej i Strzyżewskiego stoi pogląd na zapowiadaną zmianę wyrażany przez Piotra Modzelewskiego, project executive w Mobile Rockets.
- Moim zdaniem to bardzo dobra zmiana – nie ukrywa Piotr Modzelewski. - Od dawien dawna użytkownicy Twittera zwracali uwagę na zbyt niski limit znaków, który dodatkowo był ograniczany w przypadku chęci podzielenia się uzupełniającym tekst medium lub łączem. Wyłączenie linków z limitu nie wywoła wprawdzie rewolucji na jaką niektórzy liczyli, ale cieszy mnie fakt, że Twitter oddał w ręce użytkowników poniekąd nową funkcjonalność. Pozwoli ona na pełniejsze formułowanie swoich poglądów, jednocześnie nie zmieniając się w mikrobloga i zachowując charakterystyczne dla siebie 140 znaków – przewiduje Modzelewski.
Twitter próbuje, nie ma złotego środka
Daniel Biegaj, Business Development director w agencji Fenomem, podsumowuje podjęte w ostatnim okresie starania Twittera, które mają zmierzać do poprawy sytuacji serwisu w społecznościowym ekosystemie internetu. - W ostatnich kilku miesiącach pojawiło się bardzo dużo różnego rodzaju plotek, przecieków, informacji, zapowiedzi o zmianach jakie niby czekają użytkowników Twittera - przypomina Biegaj.
- Tematyka pojawiających się komentarzy dotyczyła głównie: zniesienia limitu znaków lub jego wydłużenie do 10 tys. znaków czy wprowadzenie algorytmów zarządzających treścią znanych nam np. z Facebook'a. Zmiana ograniczeń znaków i wprowadzenie algorytmów w timeline użytkowników są przez wiele osób postrzegane jako droga do „śmierci” do tej pory znanego nam Twittera. Esencją Twittera zawsze były krótkie teksty, szybkie informacje podawane odbiorcy dokładnie w tym momencie kiedy dana sytuacja ma miejsce. W lutym tego roku na platformie bardzo popularny był #RIPTwitter, pod którym można było znaleźć tysiące wypowiedzi zwykłych użytkowników deklarujących, że nie będą z niej dalej korzystać jeśli plotki o zmianach będą prawdziwe. Kolejne plotki dotyczące zmian są związane z ograniczeniem znaków w tweecie. Prawdopodobnie już niedługo do 140 znaków nie będą liczone linki i grafiki/zdjęcia dodawane do tekstu. W chwili obecnej dodanie linku skraca naszego tweeta o 23 znaki, a dodanie zdjęcia o 24 znaki. Czemu Twitter mógłby chcieć wprowadzić taką zmianę? Możemy domyślać się, że to kontynuacja walki o zaangażowanie i zwiększenie ilości contentu dostarczanego przez użytkowników. Więcej zdjęć, więcej wideo, więcej linków = więcej zaangażowania - ocenia Daniel Biegaj.
Dołącz do dyskusji: Twitter luzuje limity, żeby powstrzymać odpływ użytkowników
WTF?