SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

'Wstyd branżowy największą karą dla plagiatorów'

O negatywnych zjawiskach w branży marketingowej rozmawiamy z Romanem Jędrkowiakiem, właścicielem firmy doradztwa marketingowego CMO of the Year i inicjatorem organizacji Advertisers PL.

Tomasz Wojtas: Na ile przetargów dotyczących obsługi reklamowej lub mediowej przypada taki, w którym zwycięzca nie zostaje wyłoniony albo, przeciwnie, jest znany przed rozpoczęciem całej procedury?
Roman Jędrkowiak: Trudno podać konkretną liczbę, natomiast trzeba przyznać, że takie się pojawiają. Wiadomo, że w całej branży marketingowej – obejmującej reklamodawców, agencje reklamowe i domy mediowe – niektóre osoby znają się lepiej niż inne, wiele jest nieformalnych relacji. W konsekwencji jakaś część przetargów nie jest prowadzona w pełni uczciwie. Przy czym zjawisko to znacznie częściej dotyczy wyboru agencji reklamowej niż domu mediowego. Najlepsze agencje, które mogą selekcjonować zlecenia do realizacji, przed przystąpieniem do przetargu zadają sobie pytanie, czy jest on na serio albo czy nie został rozstrzygnięty przed rozpoczęciem.

Czy możliwe jest, że reklamodawcy we własnym gronie uregulują kwestię przetargów reklamowych?
Reklamodawcy czują się bardzo pewnie na rynku, rozumując często zgodnie z zasadą: mamy duży budżet reklamowy, więc wszyscy powinni zabiegać o nasze względy. Zdecydowanie brakuje im pokory, myślenia w kategoriach innych niż tych kilkadziesiąt milionów złotych przeznaczanych na reklamę. Po części bierze się to z faktu, że wielu z obecnych szefów marketingu dużych firm zostało mentalnie i biznesowo ukształtowanych w latach 90., czyli okresie wczesnego kapitalizmu w naszym kraju.

Tymczasem w branży reklamowej ilość firm biorących udział w przetargu i wielkość budżetu reklamowego nie przekłada się proporcjonalnie na jakość kampanii. Natomiast agencje, pracując tylko dla pieniędzy, proponują zazwyczaj gorsze rozwiązania kreatywne niż w sytuacjach, w których udaje im się nawiązać z klientem odpowiedni kontakt.

Korzystanie przez firmę wybraną do określonego zlecenia lub samego reklamodawcę z pomysłów i rozwiązań firm, które odpadły w przetargu, jest częstym zjawiskiem?
Do tego również niejednokrotnie dochodzi, a w efekcie powstają kampanie bardzo, a nawet bliźniaczo, podobne do tych zrealizowanych jakiś czas wcześniej. W takich sytuacjach czasami trudno ocenić, czy to jeszcze zapożyczenie, czy już plagiat czyjegoś konceptu kreatywnego. Agencje reklamowe nie chcą ujawniać, że ich odrzucony przez klienta pomysł został zrealizowany przez konkurencyjną firmę, z powodów czysto biznesowych: niepozyskany w ten sposób klient może bowiem za jakiś czas rozpisać kolejny przetarg. Opisując nieuczciwe postępowanie określonego reklamodawcy, automatycznie odbierałyby sobie szansę na dalszą współpracę z nim.

W tym obszarze ważna wydaje się rola mediów, które powinny demaskować przykłady ewidentnego powielania kreacji reklamowych. Wystarczy zestawić dwie bliźniaczo podobne reklamy oraz dołączyć do nich wypowiedzi specjalistów z branży marketingowej i ekspertów od prawa autorskiego. Największą karą dla nieuczciwych agencji i reklamodawców jest bowiem wstyd branżowy.

Czy z perspektywy reklamodawcy warto korzystać z usług sieciowych agencji reklamowych, które zazwyczaj pobierają wyższe wynagrodzenia niż niezależne firmy reklamowe?
Nie dzieliłbym agencji reklamowych przede wszystkim na sieciowe i niesieciowe, tylko zasadniczo na dobre i złe. Z racji tego, że agencji wyróżniających się i gwarantujących kreacje na wysokim poziomie nie jest w Polsce zbyt dużo, za ich usługi trzeba płacić więcej. Przy czym jest to bardzo dobra inwestycja marketingowa.

W przypadku agencji sieciowych na wyższe wynagrodzenie w pewnym stopniu wpływa wyższa baza kosztowa. Nie jest jednak tak, że agencje te obsługują tylko duże, globalne kampanie. Często – zmuszone do tego sytuacją rynkową i silną konkurencją – „schylają się” po małe budżety i realizują kampanie o niewielkim zasięgu.

A czy opłaca się reklamodawcy zlecać planowanie i zakup mediów domowi mediowemu, skoro domy w przetargach oferują nieraz dumpingowe, nierealne ceny zakupu mediów, podczas gdy faktyczne stawki okazują się później znacznie wyższe?
Domy mediowe zawsze są agresywne cenowo – zarówno w negocjacjach z mediami, jak i przetargach dotyczących obsługi budżetów reklamowych. Natomiast trudno uniknąć reklamodawcom współpracy z domami, ponieważ obsługując wiele kampanii jednocześnie oraz kupując dużo czasu i miejsca reklamowego, potrafią one wynegocjować u mediów mimo wszystko atrakcyjne ceny. Większość reklamodawców nie da rady tego zrobić, ponieważ po pierwsze działają osobno, a pod drugie – nie mają najczęściej wyspecjalizowanych kadr. W związku z tym jedynie niewielkie kampanie mogą być planowane i kupowane bezpośrednio przez reklamujące się firmy.

Natomiast jeśli chodzi o niejasności w faktycznych kosztach realizacji kampanii wynegocjowanych przez domy mediowe, to często się zdarza, że na dobrą sprawę reklamodawcy ostatecznie sami nie wiedzą, ile kosztowały konkretne emisje reklam. Rozliczenia na linii media – domy mediowe – reklamodawcy są bowiem bardzo nieprzejrzyste, a w gąszczu pakietów, bukingów i rabatów nietrudno się zgubić. Co gorsza, reklamodawcy nie zawsze kontrolują faktyczne koszty kampanii i nie porównują ich z ofertami przetargowymi, na zasadzie: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Dlatego zwiększenie monitoringu ze strony reklamodawców wydaje mi się optymalnym ulepszeniem tego systemu.

Dołącz do dyskusji: 'Wstyd branżowy największą karą dla plagiatorów'

4 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
fairplay
Bardzo dobry i potrzebny artykuł. Chcę tylko uzupełnić wątek "zapożyczania" pomysłów przetargowych przez reklamodawców - to zjawisko dotyczy również domów mediowych. Bardzo wielu klientów nie rozstrzyga przetargu mediowego, a następnie dokonuje samodzielnego zakupu mediów dokładnie wg media-planu przedstawionego przez dom mediowy w ofercie przetargowej. Taki plagiat o wiele trudniej zweryfikować, ponieważ media-plan to "tylko" odpowiednia kombinacja dostępnych na rynku nośników, która nie podlega nawet prawu autorskiemu. A właściciele mediów nie pomagają w ucywilizowaniu obyczajów, lekką ręką dając bezpośrednim klientom warunki lepsze niż ma dom mediowy. Jestem ciekawa, jaka jest opinia p. Jędrkowiaka w tej kwestii jako przedstawiciela środowiska reklamodawców.
odpowiedź
User
Herkules medialny
artykuł ważny. temat ciekawey. ale tekst napisany FATALNIE! Jak widać złodziejskie praktykifunkcjonują niestety wszędzie. Ale tylko walcząc z czuyms takimotwarcie, a nie bojąc się, że "Opisując nieuczciwe postępowanie określonego reklamodawcy, automatycznie odbierałyby sobie szansę na dalszą współpracę z nim", uda się je przezwyciężyć. Jak razopiszesz złodzije, to po prostu więcej kraść nie będzie.
odpowiedź
User
Arkadiusz Łatko
Prócz ważnego tematu tabu "wszyscy o tym wiedzą ale boja się głośno powiedzieć" o którym trzeba mówić, Romek poruszył inny ważny aspekt.
O wyborze agencji nie powinna decydować wyłącznie cena czy przynależność a sama nośność i pomysł na kreację czy media. Często zdarza się więc, że zwracamy uwagę nie na meritum sprawy a kierujemy się przesłankami pobocznymi. Nie powinno się pozwolić by o efektywności wydatku kilku lub kilkunastu milionów decydowało tylko i wyłącznie zaoszczędzenie kilku czy kilkunastu tysięcy. Najtańsze oferty często w rzeczywistości bywają najdroższymi w realizacji a dobra strategia czy pomysł w większości musi więcej kosztować.
Oby więcej takich głosów w branży!
odpowiedź