Fundacja Kornice na plakatach poucza o rozwodach

Nieważna jest długość trwania małżeństw, ale ich jakość... także następny billboard poprosimy z taką analizą

Otóż to. Znam jedną bardzo smutną kobietę - piękną, wykształconą, kiedy miała 20 lat wydawało się, że przed nią cały świat stoi otworem. Ale niestety jest wierząca, uwierzyła, że wiara i miłość to wszystko, czego jej trzeba i wyszła za mąż młodziutko. Teraz jest zmęczona życiem, uwiązana w domu, a przede wszystkim taka rozdzierająco smutna. W międzyczasie jej mąż pisze doktorat o wyższości małżeństw kościelnych nad cywilnymi.

No więc właśnie chodzi o to, że Kościół mówi "nieważne, czy jesteś szczęśliwy w małżeństwie, masz w nim trwać, bo małżeństwo to rzecz święta", "nieważne, że w małżeństwie doświadczasz przemocy, masz w nim trwać". Stąd nie dziwi mnie wcale wysoki odsetek ludzi wierzących, które nie biorą rozwodów. Tak im nakazuje Kościół, więc tak trwają w relacjach, które niekiedy ich samych niszczą.

Jak już coś wymyślą, to ręce składają się same. Do modlitwy.

Byłoby to niesamowicie śmieszne, gdyby nie to, że płacimy za to wszyscy (pieniądze ze spółek skarbu państwa) a parę osób zapewne nieźle przy tym zarabia.