Dziennikarz „Wyborczej” wygrał w sądzie z Beatą Kempą. „O Tusku pisałbym tak samo”
Sąd pierwszej instancji oddalił pozew Beaty Kempy przeciwko dziennikarzowi wrocławskiej „Gazety Wyborczej”, Marcinowi Rybakowi. Polityczka pozwała Rybaka z art. 212 kodeksu karnego, lecz sąd zdecydował o umorzeniu postępowania. - Mam czyste sumienie. Zapewniam, że gdyby chodziło o zięcia Donalda Tuska, postąpiłbym tak samo - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Marcin Rybak. Oskarżenie wniosło zażalenie na nieprawomocną decyzję.
Marcin Rybak opisał w marcu br. na łamach „Gazety Wyborczej”, że zięciowi Beaty Kempy (Suwerenna Polska) grozić miały kary za wykroczenia oraz przestępstwa przy prowadzeniu nielegalnych wysypisk śmieci, jednak nie poniósł żadnych konsekwencji. Autor pisze o prokuratorskich umorzeniach oraz o ciągu pomyłek popełnianych przez organa ścigania, które w konsekwencji zakończyły się także umorzeniami sprawy Arkadiusza B. Tekst nosił tytuł „"Wyborcza" ujawnia, jak organa ścigania zapewniły bezkarność zięciowi Beaty Kempy”.
Zarówno Beata Kempa jak i jej zięć skierowali do sądu przeciwko Rybakowi prywatne akty oskarżenia, domagając się m.in. przeprosin i wpłaty odszkodowania. Sprawą wniesioną przez Arkadiusza B. sąd zajmie się w październiku, sprawą, którą wniosła Beata Kempa właśnie się zajął - umarzając ją.
- Sąd w pierwszej instancji stwierdził, że w artykule nie ma nawet aluzji co do tego, żebym ja uważał, że Kempa działała w sprawie umorzenia spraw Arkadiusza B. Po prostu: jest informacja, że bohaterem tej historii jest jej zięć – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Marcin Rybak . Oskarżenie nie zgodziło się jednak się z argumentacją sądu i wniosło już zażalenie na decyzję o umorzeniu.
“O zięciu Tuska pisałbym tak samo”
Autor tekstu podkreśla: - Przedmiotem oskarżenia nie są opisywane przeze mnie fakty, tylko to, co – zdaniem oskarżenia – można sobie z tego tekstu dorozumiewać. Zaś - zdaniem oskarżenia - można dorozumiewać postawiony jakoby przeze mnie pomiędzy wierszami zarzut, że Beata Kempa załatwiła swojemu zięciowi takie a nie inne potraktowanie przez prokuraturę, czy ogólniej: przez organa ścigania. Tylko że ja tego nie napisałem.
Marcin Rybak podkreśla, że jest przekonany, iż nie zrobił niczego złego. - Tak podpowiada mi sumienie. Uogólniając: bohaterem opisanej przeze mnie historii (w której m.in. ciąg pomyłek organów ścigania) jest zięć bardzo ważnej pani polityk. Czy miałem prawo poinformować opinię publiczną, że to jest jej zięć czy nie? A może miałem to ukryć? Oskarżenie proponuje mi ukryć ten fakt, uznać, że jest nieistotny. Ale to kwestia do dyskusji. Zapewniam, że gdyby chodziło o zięcia Donalda Tuska, postąpiłbym tak samo.
Jeśli sąd wyższej instancji przychyli się do zażalenia i uchyli umorzenie, dziennikarz stanie przed sądem w procesie karnym. Jeśli jednak umorzenie utrzyma w mocy, sprawa będzie prawomocnie zakończona.
Średnia sprzedaż wydania „Gazety Wyborczej” w drugim kwartale br. wyniosła 39 485 egz., po największym spadku w zestawieniu wynoszącym 18,30 proc. - pokazują dane Polskich Badań Czytelnictwa „Audyt PBC”.
Dołącz do dyskusji: Dziennikarz „Wyborczej” wygrał w sądzie z Beatą Kempą. „O Tusku pisałbym tak samo”
Albo pozew (sprawa cywilna) albo prywatny akt oskarżenia (sprawa karna). Są to różne sprawy, rozpatrywane w mocno odmiennych procedurach. Proszę pójść na jakieś szkolenie z podstaw prawa, to się na pewno przyda.