Facebook świadomie udostępniał dane swoich użytkowników. Mark Zuckerberg: Nie handlujemy informacjami o internautach
Facebook udostępniał wybranym partnerom biznesowym szerokie dane o użytkownikach serwisu na preferencyjnych zasadach, a menedżerowie spółki rozważali odpłatne przekazywanie informacji na temat internautów – wynika z wewnętrznych dokumentów Facebooka ujawnionych przez brytyjski parlament. W odpowiedzi na ich publikację serwis twierdzi że dokumenty są wyrwane z kontekstu i nie oddają pełnego obrazu sytuacji, a Mark Zuckerberg zaznacza w oświadczeniu że Facebook nigdy nie handlował danymi na temat konkretnych osób.
Brytyjki parlament wszedł w posiadanie wewnętrznej dokumentacji oraz korespondencji menedżerów Facebooka dzięki amerykańskiej firmie Six4Three, która przed laty była partnerem biznesowym serwisu, później zaś weszła z nim w spór zakończony na sali sądowej.
Parlament zdecydował się opublikować otrzymane dokumenty w internecie, zaś Damian Collins, szef parlamentarnego komitetu ds. technologii, kultury i mediów wyjaśnił na Twitterze, że ich ujawnienie leży w interesie publicznym, bowiem zdradza wiele mechanizmów kierowania Facebookiem i dysponowania danymi użytkowników.
I believe there is considerable public interest in releasing these documents. They raise important questions about how Facebook treats users data, their policies for working with app developers, and how they exercise their dominant position in the social media market.
— Damian Collins (@DamianCollins) 5 grudnia 2018
Dane jak towar
Z ujawnionych dokumentów wynika m.in., że Facebook traktował dane swoich użytkowników w przedmiotowy sposób decydując o tym kto i w jakim stopniu może uzyskiwać do nich dostęp.
Materiały wskazują np. że już po zapowiedzianym przez Facebook uszczelnieniu dostępu do informacji o internautach część partnerów biznesowych serwisu otrzymała na preferencyjnych warunkach szerszy zasób danych na temat użytkowników znajdując się na tzw „białej liście”. Dotyczyło to największych firm technologicznych, takich jak Airbnb, Netflix czy Lyft.
W dokumentacji opublikowanej przez brytyjski parlament są maile przesyłane pomiędzy menedżerami Facebooka, wśród których był także szef i założyciel Facebooka Mark Zuckerberg. W niektórych listach miał się on zastanawiać nad sposobem monetyzacji danych internautów i przekazywania ich za opłatą zewnętrznym firmom oraz reklamodawcom. W grę miała wchodzić także wymiana informacji osobowych z zewnętrznymi kontrahentami.
W korespondencji menedżerów Facebooka pojawia się także wątek mówiący o tym że serwis udostępniał nie tylko wiedzę o swoich użytkownikach, ale także o ich znajomych na platformie.
Ponadto wśród opublikowanych dokumentów niektóre wskazują, że Facebook śledził też zachowania użytkowników aplikacji mobilnych oraz decydował których twórców programów należy przejąc, a wobec których prowadzić agresywną politykę konkurencyjną.
Nie handlujemy użytkownikami
Opublikowana przez Brytyjczyków dokumentacja przeczy wyjaśnieniom Marka Zuckerberga, który m.in. podczas przesłuchań w amerykańskim Kongresie wiosną br. stanowczo zaprzeczał że firma traktuje dane użytkowników jak towar i sprzedaje je na zewnątrz.
Szef Facebooka w podobny sposób broni swojej firmy także teraz. We wpisie w internecie Zuckerberg przyznał że rozumie konieczność wyjaśnienia wszystkich wątpliwości dotyczących funkcjonowania serwisu i podkreślił po raz kolejny, że Facebook na przestrzeni ostatnich lat zrobił wiele by uszczelnić swoją politykę związaną z danymi użytkowników. Zastrzegł jednak, że niektóre interpretacje konkretnych materiałów mogą dawać fałszywy bądź niepełny obraz działalności firmy.
W pokrewnym duchu brzmi komunikat wydany przez Facebook w związku z dokumentami ujawnionymi przez brytyjski parlament. Serwis zaznacza w nim, że korespondencja oraz pozostałe zapiski są wyrwane z kontekstu i nie można na ich podstawie budować jednoznacznych opinii na temat polityki firmy związanej z wrażliwymi danymi o użytkownikach.
Sprawa opublikowanych obecnie wewnętrznych dokumentów to kolejna fala krytyki pod adresem Facebooka w ostatnim czasie. Niedawno, w listopadzie br. dziennik „The New York Times” w obszernym artykule oskarżył firmę Zuckerberga o podejrzane manipulacje oraz stosowanie czarnego PR wobec konkurentów.
W III kwartale br. Facebook zanotował przychód na poziomie ponad 13,5 mld dol., a zysk netto wzrósł do ponad 5,1 mld. Liczba użytkowników odwiedzających co miesiąc społecznościowy portal to obecnie blisko 2,3 mld.
Dołącz do dyskusji: Facebook świadomie udostępniał dane swoich użytkowników. Mark Zuckerberg: Nie handlujemy informacjami o internautach
Przecież oczywistym jest, że jeśli można spieniężyć dane o userach, to się je spienięża.
W sporze chodzi o różnicę, między "spieniężaniem" a "sprzedawaniem" właśnie. FB zarabia na tym, że udostępnia narzędzie, które pozwala kierować reklamy na użytkowników spełniających konkretne parametry (np. mężczyzn, lubiących Pink Floyd, z wykształceniem wyższym niż średnie). Nie udostępnia narzędzia, które ujawnia, dane konkretnych osób). Dane są albo filtrowane przez system, albo prezentowane w sposób zagregowany. Jeśli dobrze rozumiem, to w korespondencji zastanawiają się, czy mogą zacząć sprzedawać dane "naprawdę". Ale równie dobrze może chodzić o zaawansowane prezentacje danych zbiorczych (BTW: w tym kontekście "znajomi użytkowników" to też "użytkownicy").